W kinie: Królestwo Zwierząt

 

KRÓLESTWO ZWIERZĄT
polska premiera: 10.12.2010
reż. David Michôd

moja ocena: 7/10

 

Na miejscu twórców tego filmu, ostro bym się wkurzyła, czytając porównania do „Ojca Chrzestnego” i „Rodziny Soprano”. Przede wszystkim dlatego, że debiut australijskiego reżysera Davida Michôda to film, w którym nie znajdziemy majestatycznego obrazu świata gangsterów, zbudowanego na takich wartościach jak honor i rodzina, czy też kryminalistów o cechach „ludzi z sąsiedztwa”. „Królestwo Zwierząt” odziera ich z sympatyczności, pokazuje jako bezwzględnych bandytów, którymi powinni być. Rodzina Codych to żadna familia, ale głównie banda drapieżników, podporządkowana prawom silniejszych, funkcjonująca na zasadzie naturalnej, nieformalnej hierarchii, nie postępująca wedle wskazań własnego kodeksu moralnego, ale według brutalnego pragmatyzmu i potrzeby chwili. Nadrzędnym celem każdego z Codych jest przetrwać i nic więcej. W „Królestwie Zwierząt” najbardziej niezwykłe jest to, że historię rodzinnego gangu narkotykowego widzimy oczami najmłodszego i zaraz najświeższego członka tej grupy, od którego zdolności adaptacyjnych zależy, czy przeżyje w prymitywnym, bezwzględnym świecie swojej rodziny. Ten film to znakomita odskocznia od dwuznacznego, wybielającego gangsterów kina kryminalnego, bo w „Królestwie Zwierząt” zło jest złem i niczym ponadto. Arcyciekawa rzecz.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=YNszOl14AWg]