W kinie: Avé (WFF)

 

AVE
polska premiera: Warszawski Festiwal Filmowy (październik 2011)
reż. Konstantin Bojanov

moja ocena: 6.5/10

 

Pomysł na film jest banalnie prosty: na obrzeżasz Sofii przypadkowo spotykają się Avé i Kamen, oboje próbują złapać stopa, by przemieścić się jeszcze w bliżej nieokreślonym kierunku i celu. Chcąc, nie chcąc, zostają towarzyszami podróży. On jest raczej małomówny i poirytowany otwartą osobowością dziarskiej dziewczyny, która każdemu, kolejnemu kierowcy, decydującemu się zabrać nastolatków, opowiada jakąś wymyśloną historię związaną z ich wyimaginowanym, wspólnym życiem, czy też celem podróży. Kłamstwo staje się znakiem rozpoznawczym dziewczyny. Avé i Kamen w końcu zaprzyjaźniają się i stopniowo odkrywają własne, smutne sekrety, skrywane za pozami pełnymi buntu i pewności siebie. Film bułgarskiego debiutanta w gruncie rzeczy przypomina anglosaskie indie kino skierowane do młodych ludzi. „Avé” oczarowuje jednak delikatnym, inteligentnym humorem, niewymuszoną naturalnością bohaterów, sytuacji i miejsc, a przede wszystkim szalenie lekką konstrukcją skromnej opowieści o relacji rodzącej się między dwójką, przypadkowych autostopowiczów. Na drugim planie ponadto pojawia się przez chwilę w zupełnie abstrakcyjnej roli kultowy Bruno S. Przesympatyczny film.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=Np7LEEd6nt8]