W kinie: Miłość (Cannes)

 

MIŁOŚĆ
Festival de Cannes 2012
reż. Michael Haneke

moja ocena: 8/10

 

Z charakterystyczną dla siebie realizatorską dyscypliną, mistrzowską precyzją i genialnym zrozumieniem aktorów Haneke podejmuje temat miłości w jesieni życia i staje się na razie najpoważniejszym kandydatem do Złotej Palmy. Nie nazwałabym jednak „Amour” arcydziełem, osobiście wolę Austriaka, gdy pochyla się nad mniej kameralnymi tematami, gdzie faktycznie może rozwinąć skrzydła swojej nieprzeciętnej inteligencji i geniuszu filmowca. Tutaj pomogli mu Emmanuelle Rivy i Jean-Louis Trintignant – sędziwe już gwiazdy francuskiego kina, które znakomicie wcieliły się w role wiekowego małżeństwa nauczycieli muzyki, Anny i Georgesa. Na ich ułożone, spokojne życie nagle i niespodziewanie rzuca się cieniem postępująca choroba wieku starczego kobiety. Pewnego dnia przy śniadaniu Anna dostaje wylewu, przechodzi operację, ale w końcu zaczyna coraz bardziej niedołężnieć. Georges tak, jak potrafi, zajmuje się Anną, ale oni wiedzą: będzie tylko gorzej. W „Amour” nie ma wielkiego dramatu widma nieuchronnej śmierci. Intymna relacja głównych bohaterów opiera się na codziennych drobnostkach, gestach, małych słowach. Spokojnemu, racjonalnemu podejściu Georgesa do choroby żony przeciwstawione jest płaczliwe, choć tak naprawdę kurtuazyjne zachowanie ich córki (w tej roli Isabelle Huppert). Wiemy, że Anna umrze – od odkrycia jej martwego ciała na łóżku zaczyna się film. Od tego preludium Haneke krok po kroku wprowadza widza w świat miłości pięknej, prostej i zwyczajnej, opierającej się na przywiązaniu, trosce i cierpliwej koegzystencji. Ale także na umiejętności przygotowywania się na to, co nieuchronne i ostateczne oraz na przyjmowaniu starości i śmierci z godnością i szacunkiem, jakiego oczekiwałaby ta druga osoba, w której gaśnie życie.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=_JouFRNwDqc]

 

***
Kasia w Cannes powered by: