W kinie: Holy Motors (Cannes)

holymot

 

HOLY MOTORS
Festival de Cannes 2012
reż. Leos Carax

moja ocena: 7.5/10

 

Przemierzając białą limuzyną bliżej nieokreślone ulice i rejony Paryża, spędza swój dzień także Oscar, grana przez Denisa Lavanta kluczowa postać „Holy Motors”. Powracający po latach francuski reżyser Leos Carax jest autorem bodaj największej, tegorocznej, festiwalowej niespodzianki – dzieła, dzielącego i poruszającego widzów, o którym dyskutuje się tu od kilku dni, stojąc w kolejkach na kolejne seanse. Carax zrobił filmie… o filmie. Reżyser zaaranżował dziewięć scen (w sumie jest ich nawet więcej, ale kluczowych zdaje się być właśnie 9 „spotkań” w planie dnia Oscara), odnoszących się do różnych gatunków filmowych (jest tu komputerowa animacja, kino sensacyjne, dramat, a nawet musical), które łączy bohater Lavanta. Oscar, za każdym razem odpowiednio przebrany i perfekcyjnie ucharakteryzowany, to kluczowa postać każdej sceny i spoiwo konspiracyjnie łączące je ze sobą. Carax stworzył dzieło niezwykłe, bo z jednej strony nosi ono znamiona intelektualnego, kinofilskiego odlotu reżysera, wizjonera i wariata (jak niemalże ci z epoki prehistorii kina!), z drugiej – jest to pięknie nieoczywisty, szalenie niebanalny w swym surrealizmie hołd dla aktorskiej wirtuozerii oraz samego kina jako bogatej formalnie i technologicznie dziedziny sztuki.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=yQJrVEgOPRk]

 

***
Kasia w Cannes powered by: