W kinie: W imię syna

wimiesyna

 

W IMIĘ SYNA
polska premiera: grudzień 2013
reż. Vincent Lannoo

moja ocena: 6/10

 

Karkołomne, ale całkiem udane i zaskakujące (bo momentami naprawdę inteligentnie dowcipne) połączenia niemalże tarantinowskiego, brutalnego kina zemsty (jak “Kill Bill”), czarnej, brytyjskiej komedii i moralizującego kina o chrześcijańskim przesłaniu. Po kuriozalnej śmierci męża (na katolickim obozie wojskowym, szkolącym wiernych niczym Al-Ka’ida – sic!) i samobójczej śmierci nastoletniego syna (zakochanego w księdzu), gorliwa chrześcijanka Elisabeth nie znajdując wsparcia w poszukiwaniu prawdy nawet u biskupa, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i z pomocą giwery małżonka rozprawić się ze złem i grzechem, trawiącymi kościół katolicki w jej okolicy. Tak rozpoczyna się jej krwawa vendetta wymierzona w duchownych – pedofilów. Mimo bardzo prostych (by nie powiedzieć – prostackich) środków wyrazu i otoczki aktualnego skandalu, Vincentowi Lannoo wyszło całkiem zgrabne, absurdalne i, o dziwo, lekkie kino wręcz rozrywkowe. A to ci niespodzianka!

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=hJtyAf4HeNc]