W kinie: Mia Madre (Cannes)

mia madre

 

MIA MADRE
Festival de Cannes 2015
reż. Nanni Moretti

moja ocena: 6/10

 

Włoski reżyser to bez wątpienia twórca, który potrafi pięknie opowiadać o śmierci. Bez patosu, epickich dramatów i wielkich słów. Tak zrobił właśnie w swoim niezwykłym „Pokoju Syna” i ten film pozostaje właściwie najbardziej wartościową pozycją w filmografii Nanniego Morettiego. W „Mia Madre” umiera matka reżyserki Marguerity. Starsza pani, nauczycielka łaciny, ciągle jeszcze żyje, ale każdy kolejny komunikat od lekarzy nakazuje rodzinie przygotować się na najgorsze. Oprócz tego Marguerita ma jeszcze inne problemy osobiste i zawodowe. Właśnie kończy relację z kolejnym partnerem i stara się nakręcić swój kolejny film. Na planie zjawia się jednak temperamentny gwiazdor z Ameryki, który czarująco i z humorem destabilizuje pracę reżyserki i jej ekipy. Główna bohaterka „Mia Madre” ma dość kategoryczne usposobienie, podchodzi do wielu rzeczy albo z nadmierną powagą, albo zbyt osobiście, przez co jej stosunek do świata wydaje się dość ciężki i emocjonalnie przeładowany. Jako przeciwwagę dla Marguerity Moretti wprowadza do filmu Barry’ego – lekkoducha z Hollywood, który dostarcza wielu rozkosznie ckliwych i zabawnych scen, rozładujących napięcie, jakie towarzyszy głównej bohaterce. Fragmenty z Johnem Torturro są fajne i nawet całkiem ładnie wpisały się w historię Marguerity i jej przygotowań na odejście matki. To ta dramatyczna, główna część „Mia Madre” okazała się niezbyt udana, pozostawiając widza w całkowitej obojętności.

 

***
Kasia w Cannes powered by: