W kinie: Wróble (WFF)

wroble

 

WRÓBLE
31. Warszawski Festiwal Filmowy
reż. Rúnar Rúnarsson

moja ocena: 6/10

 

Na szarą i pochmurną islandzką prowincję trafia obdarzony anielskim głosem Ari. Wraca w rodzinne strony po tym, jak jego matka, zdecydowawszy się na wyjazd do Afryki, postanawia odesłać chłopca do ojca, z którym ten właściwie od czasu rozwodu kontakt miał bardzo rzadki. Nastolatek odkrywa, że dawno nie widziany rodzic niespecjalnie radzi sobie w życiu. Stracił dom i łódź, gdy nie pracuje, urządza alkoholowe libacje, a jedyną osobą, która jakoś trzyma go do pionu jest babcia Ariego. Pytanie, na jakie we „Wróblach” stara się odpowiedzieć Rúnar Rúnarsson dotyczy tego, czy dorastający chłopak pogodzi się z rzeczywistością, w jakiej musi funkcjonować i do której nie bardzo pasuje. „Wróble” na pewno urzekają ładnymi zdjęciami i melancholijnym klimatem. To, co otacza chłopca na dalekiej północy Islandii, w pewnym stopniu dopełnia obrazu jego rozterek i zagubienia. Choć może sama historia staje się w pewnym momencie takim dość posępnym filmem z gatunku coming-of-age, od początku do samego końca bronią ją jej bohaterowie – pełnokrwiści i autentyczni.

 

[youtube=https://www.youtube.com/watch?v=bvNw3WqecEo]

 

***

Kasia na WFF powered by: