W kinie: Sieranevada (Cannes)

sieravenada

 

SIERANEVADA
Festival de Cannes 2016
reż. Cristi Puiu

moja ocena: 6.5/10

 

Cristi Puiu na poziomie mikro buduje portret współczesnej Rumunii, sytuując go zarówno w kontekstach wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Nadchodzi moment rodzinnego spotkania, w trakcie którego ma odbyć się pożegnanie wujka Emila zmarłego kilka lat temu. Czczenie pamięci bliskiej osoby nawet w odległe rocznicy jej śmierci to zwyczaj regionalny. Rodzina wujka Emila zbiera się w jednym miejscu, ksiądz odmawia modlitwy, po czym rodzina wspólnie zasiada do wystawnego posiłku. Od początku nic jednak nie idzie po myśli gospodarzy i uczestników uroczystości. Głodna rodzina czeka na spóźniającego się duchownego, pałętając się po mieszkaniu i prowadząc gorące dyskusje. A dotyczą one przeróżnych kwestii: od teorii spiskowych związanych z zamachami z 11 września, przez ocenę komunistycznej przeszłości kraju po całkiem osobiste wątki – zdrady, pradawne waśnie, pretensje i kłamstwa. W swojej psychodramie Puiu kieruje pracą kamery tak, by widz umiejscowiony był raczej w fotelu ukrytego podglądacza rodzinnego dramatu, a nie jego uczestnika. Ta specyficzna praca kamery oddala też zamknięty przez większą część czasu w czterech ścianach jednego mieszkania film od statycznego spektaklu teatralnego, bo “Sieranevada” bynajmniej statyczne nie jest. Mimo tego, że siłą napędową filmu są dialogi i dyskusje, ciężar tak zamkniętej historii od czasu do czasu spokojnie gdzieś ulatuje, dzięki świetnym, delikatnym, humorystycznym momentom. I nawet jeśli takie kino jak “Sieranevada” nie porywa ani odkrywczą formą, ani świeżością spojrzenia (szczególnie jeśli mowa o kinematografii rumuńskiej!), naprawdę dobrze ogląda się tego typu filmu, jeśli widzi się, iż ich twórcy faktycznie mieli coś ciekawego do powiedzenia.

 

***
Kasia w Cannes powered by:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.