W kinie: American Honey (Cannes)

americanhoney

 

AMERICAN HONEY
Festival de Cannes 2016
reż. Andrea Arnold

moja ocena: 7/10

 

Sposób, w jaki pokazana została Ameryka w fllmie Andrei Arnold, przypomina podkoloryzowane przez instagramowe filtry zdjęcia Larry’ego Clarka ze słynnego cyklu z Tulsy. W “American Honey” najpotężniejsze mocarstwo świata to głównie mało efektowna prowincja, zamieszkiwana zarówno przez głodującą biedotę, jak i wyluzowanych bogaczy. Jej koloryt tworzą przede wszystkim ludzie, których na swojej drodze spotyka nastoletnia Star – nadziani kowboje z Teksasu, brudni pracownicy platform naftowych, eleganckie rodziny z bogatych przedmieść, smutne dzieci zaniedbywane przez dorosłych. Krnąbrna dziewczyna dołącza do grupy wyluzowanych dzieciaków, które jeżdżą po kraju sprzedając czasopisma, stosując oczywiście różne metody manipulacji. Mistrzem takowej jest Jake (zaskakująco świetny i nieładny Shia LaBeouf), który werbuje Star do ekipy i szkoli, jak zarabiać tu pieniądze. Wolny czas młodych komiwojażerów wypełniają pijackie wygłupy i głośne imprezy. To ich wersja american dream. Pochodzące przeważnie ze społecznych nizin zagubione dzieciaki w takiej grupie znajdują poczucie bezpieczeństwa i smakują wolności – właściwie na własnych zasadach.

To też film o buncie. Star wybierając tułaczkę ze swoimi rówieśnikami, uciekając z domu (którego właściwie nie ma), sprzeciwia się takiej formie egzystencji. Specyfika kina drogi, jaką przyjęła Andrea Arnold, stanowi doskonałą metaforę dla wędrówki głównej bohaterki wprost w dorosłość – rozumianą jako wzięcie odpowiedzialności za siebie, samodzielne podejmowanie decyzji i dokonywanie własnych wyborów. Arnold już w “Fish Tank” pokazała, że ma niezwykłą intuicję do naturszczyków (Katie Jarvis w tym roku zagrała w “I, Daniel Blake”). Sasha Lane jako Star prezentuje się nie tylko autentycznie i świeżo, ale jest po prostu esencją “American Honey”. Trudno bez niej go sobie wyobrazić.

Ważnym elementem filmu jest ścieżka dźwiękowa – od najmodniejszych hip hopowych hitów, przez Calvina Harrisa i Rihannę po Bruce’a Springsteena. “No Type”, “We Found Love” czy “Dream Baby Dream” (które te dzieciaki znają na pamięć) lecące w tle – z samochodowego radia lub głośników w supermarkecie – czasem mówią bowiem więcej o stanie ducha bohaterów niż długie dialogi. Integralność naturalnego aktorstwa, zdjęć i ścieżki dźwiękowej w “American Honey” pozwalają widzowi udać się w drogę razem ze Star i jej ekipą. Poczuć powiew wolności, jak i gorzki smak ich pozornie nieograniczonej niezależności.

 

***
Kasia w Cannes powered by:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.