W kinie: Christine (AFF)

christine16

 

CHRISTINE
7. American Film Festival
reż. Antonio Campos

moja ocena: 6/10

 

15 lipca 1974 roku 30-letnia Christine Chubbuck przyszła do pracy w lokalnej stacji telewizyjnej w Sarasocie na Florydzie. Miała poprowadzić na wizji lokalną kronikę wydarzeń, do której zwykle zbierała materiały w terenie, choć nigdy wcześniej osobiście nie prezentowała ich wszystkich na żywo. Dziennikarka zasiadła za kamerą z plikiem notatek, zaczęła je odczytywać. W pewnym momencie zamiast kontynuować wątek, wygłosiła tyradę skierowaną w politykę szefostwa stacji i strzeliła sobie w głowę z pistoletu, który trzymała pod stołem w torebce. Zmarła w szpitalu kilkanaście godzin później. Ponieważ w tamtych czasach nie zapisywano automatycznie programów telewizyjnych, przed wejściem na wizję Chubbuck poprosiła, by tę audycję z jej udziałem nagrać. Dziś ponoć kopia z tym nagraniem dalej jest w posiadaniu rodziny ówczesnego właściciela stacji, ale nigdy jej nie odtworzono. Dopiero w 2016 roku premierę miały niemalże równocześnie dwa filmy dedykowane kulisom śmierci dziennikarki. Jednym z nich jest fabuła Antonio Camposa, w której oglądamy kilkanaście ostatnich dni z życia Christine Chubbuck. Campos jest bardzo zręcznym reżyserem. Podszedł do tematu w sensowny, przemyślany sposób, próbując ukazać, jak wiele czynników pchnęło tą młodą kobietę do tak desperackiego kroku. Z filmu wyłania się portret osoby, na pewno cierpiącej na poważną depresję, z którą nie umiała sobie radzić ani ona sama, ani jej najbliższe otoczenie, nieszczęśliwej i samotnej (bardziej z wyboru niż z braku realnych kontaktów z ludźmi). Christine w ujęciu Camposa to ponadto przesadna profesjonalistka, chorobliwie ambitna i poważna, ale też bardzo niespełniona w swojej dziennikarskiej karierze. To też w końcu postać, która nie potrafiła ze swoją wrażliwością i niestabilną naturą odnaleźć się w świecie mediów goniących za sensacją i populistycznymi tematami. I właśnie ten najbardziej fascynujący wątek paradoksalnie najmniej przykuł uwagę Camposa, a szkoda, bo aż prosił się o lepsze rozwinięcie. Poza tym to bardzo przyzwoite, rzetelne kino z naprawdę solidną, zapamiętywalną rolą Rebecci Hall jako Christine Chubbuck.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.