W kinie: Raj

rajak

 

RAJ
10. Sputnik nad Polską
reż. Andriej Konczałowski

moja ocena: 4.5/10

 

Nagrodzony Srebrnym Lwem na ostatnim festiwalu w Wenecji film weterana rosyjskiego kina, Andrieja Konczałowskiego, to – jakby to mogła określić Agnieszka Holland – taka wydmuszka. Od upadku świata przedwojennego wysoko urodzonego, wyrafinowanego człowieka przez piekło Holokaustu po gorzkie rozczarowanie tych, którzy uwierzyli w idee kreślone przez zbrodniczych demagogów. W “Raju” jak w kalejdoskopie oglądamy niemalże całą historię filmografii dedykowanej czasom wojny i okupacji – znane z historii kina motywy, schematy, wizje. Konczałowski robi to trochę po swojemu, jako doświadczony eklektyk i kosmopolita miesza tu teatr z filmem, europejskie języki, perspektywy czasowe i geograficzne. Dość powiedzieć, że tę historię opowiadają w formie więziennych wywiadów ofiary różnych odmian totalitaryzmu lat 30. i 40., swoją narracją zapowiadając poszczególne sceny. Dawno jednak nie widziałam dzieła, które jednocześnie siląc się na oryginalność i inteligencką elokwencję, jest tak puste, zaś świat w nim stworzony sztuczny i indolentny. Nawet odwołując się do trudnej tematyki Zagłady, wprowadzając widza za drzwi obozu koncentracyjnego, Konczałowski w żadnym momencie nie potrafił mnie tym poruszyć. To nie był Holokaust namacalny i prawdziwy jak choćby w poruszającym “Synie Szawła”, ale mdła, nadmiernie teatralna inscenizacja, która nie może nikogo poruszyć i zaangażować.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.