W kinie: Dziecko Apokalipsy

apchild

 

DZIECKO APOKALIPSY
10. Pięć Smaków
reż. Mario Cornejo

moja ocena: 4/10

 

Nie miałam zamiaru wypowiadać się o „Dziecku Apokalipsy”, bo ze wszystkich ośmiu tytułów, które miałam okazję zobaczyć na tegorocznych Pięciu Smakach, filipiński film podobał mi się zdecydowanie najmniej. Jednak otrzymał on główne wyróżnienie na festiwalu, przyznawane przez grupę młodych miłośników kina wchodzących w skład pięciosmakowego People’s Jury, czego totalnie nie rozumiem. To film stworzony z serca przez parę sympatycznych, kreatywnych ludzi, oddanych swojej pracy i filmowej pasji. Mario Cornejo i Monster Jimenez obiecywali, że „Dziecko Apokalipsy” to dla nich samych bardzo ważna fabuła. Opowiadać miała ona o doświadczeniu rodzicielstwa, a dokładniej ojcostwa (w trakcie prac nad filmem Mario i Monster zostali rodzicami), o skomplikowanym odkrywaniu, czym jest filipińska tożsamość, a w dalszej kolejności także o seksie i surfowaniu (tak powiedzieli!). Ostatecznie niewiele z tego w ich dziele odkryłam. Tytułowym dzieckiem Apokalipsy jest trzydziestokilkuletni Ford – bumelant i podrywacz z malowniczego miasteczka surferów Baler, gdzie kilka dekad wcześniej kręcono kultowy „Czas Apokalipsy”. Imię głównego bohatera nie jest przypadkowe. Otóż od lat jego matka utrzymuje, że jako 13-letnia dziewczynka wdała się w namiętny romans z jednym z członków ekipy filmowej (kim konkretnie – możemy zgadywać właśnie po imieniu jej syna), zaś owocem tej miłości jest Ford. Ostatecznie historia jego poczęcia okazuje się dużo bardziej prozaiczna i niewesoła, ale wszyscy wokół lubią pielęgnować tę rodzinną iluzję… (czytaj dalej)

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.