W kinie: Światło między oceanami

lightbetoc

 

ŚWIATŁO MIĘDZY OCEANAMI
polska premiera: 18.11.2016
reż. Derek Cianfrance

moja ocena: 5/10

 

To miał być film skazany na sukces. Piękna, utalentowana obsada aktorska, błyskotliwy reżyser za kamerą, wyciskająca łzy historia, cudowne zdjęcia latarni morskiej na tle wschodów i zachodów słońca. To wszystko w “Świetle między oceanami” jest, ale niespecjalnie atrakcyjnie się ze sobą łączy w przekonującą fabułę. Strony w tym melodramacie są trzy: wojenny weteran, znajdujący ukojenie na morskim odludziu, jego młoda małżonka, pragnąca zostać matką i ta trzecia – kobieta, która doświadczyła wielkiej tragedii, jednego dnia tracąc męża i dziecko. Losy małżeństwa i tej ostatniej splatają się, gdy latarnik i jego żona przygarniają znalezione w łódce niemowlę, nie informując nikogo o prawdziwych okolicznościach, w jakich zostali rodzicami. Po latach odkrywają historię swojej córeczki i niewyobrażalną krzywdę, jaka się za nią kryje. Ponieważ Cianfrance przyjmuje różne perspektywy, starając się pokazać motywacje każdego ze swoich bohaterów, traci gdzieś spójność całej narracji. Nie ma tu większej głębi czy autentycznego wzruszenia, bo ostatecznie ta opowieść to dość prosta suma jednostkowych, egzaltowanych dramatów, stanowiących dodatek do olśniewających, pocztówkowych zdjęć wybrzeży Australii i Nowej Zelandii, gdzie kręcono tę produkcję. Aby poczuć ten klimat i wagę dramatyczną historii można darować sobie dwugodzinny film – wystarczy zobaczyć jego zwiastun.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.