Z pamiętnika podróżnika (1)

Rok 2016 był też okresem, kiedy byłam cały czas w drodze. Odwiedzałam nie tylko filmowe festiwale (Berlin, Cannes), ale też najróżniejsze zakątki w Europie. Choć nie mam sobą żadnej wielkiej wyprawy typu Wschodnia Australia (którą zwiedzałam pod koniec 2015), podróże obfitowały w odkrycia i niezapomniane wrażenia.

 

Po Berlinale Niemcy odwiedzałam jeszcze dwukrotnie. Najpierw wczesną wiosną wpadłam do Drezna, gdzie urzekły mnie panorama z wieży widokowej Kościoła Marii Panny oraz nocny widok starego miasta z Mostu Fryderyka Augusta. Fajnie spacerowało się po hipsterskim Innere Neustadt, gdzie oprócz uroczych budynków na Kunsthof-Passage, szczególnie miło wspominam kultowy sklepik Dresdner Molkerei Gebrüder Pfund, gdzie oprócz dość drogich serów i różnych spożywczych wyrobów, można też nabyć za całkiem znośną cenę miejscowe prosecco o różanym smaku.

Druga niemiecka eskapada to wizyta w Monachium w trakcie Oktoberfest. Sukienki Dirndl są cudowne, ale sama impreza bardzo przaśna. Samo miasto natomiast to mieszanka bawarskiej nowoczesności i lokalnej tradycji.

niem3
Od lewej: (1) Berlin i Potsdamer Platz, (2) mała ja na tle fragmentu całkiem sporej historii Wettinów, czyli słynne Fürstenzug na Augustusstraße w Dreźnie, (3) widok na Muzeum BMW z Olympiaturm usytuowanej na terenie Parku Olimpijskiego.

 

Gdy w Polsce temperatury nie były jeszcze zbyt wysokie, w Lizbonie było już całkiem ciepło, więc jej zwiedzanie stanowiło czynność bardzo przyjemną. Jak na takie dość niewielkie miasto, w stolic Portugalii atrakcji nie brakuje. To nie tylko monumentalny Klasztor Hieronimitów, Zamek św. Jerzego (który koniecznie trzeba zobaczyć o zachodzie słońca), żółty tramwaj nr 28 czy tętniąca życiem dzielnica Alfama, ale też nowoczesne okolice dworca Oriente (architektonicznej perełki), liczne punkty widokowe (miradouro), z których podziwiać można Lizbonę z różnych perspektyw czy wszechobecne płytki Azulejos. Zaledwie po 40-minutowej podróży pociągiem ze stolicy można przenieść się do bajkowej Sintry. Ze swoimi epickimi zamkami i pałacami, niezwykłymi ogrodami i tłumami turystów (nawet w marcu!) to obowiązkowy punkt wizyty, jeśli ktokolwiek znajduje się w tych okolicach.

portu3
Od lewej: (1) słynny, żółty tramwaj mknie po szynach wąskich uliczek Lizbony, (2) imponujący dworzec Oriente zmodernizowany w latach 90. z okazji Expo 1998, (3) relaks w malowniczym Palácio Nacional de Sintra.

 

Na Półwysep Iberyjski, a dokładniej do Hiszpanii, zawitałam jeszcze dwa razy. W ramach tzw. city break wpadłam do Madrytu, by nadrobić kulturalne zaległości (Prado i Muzeum Narodowe Centrum Sztuki Królowej Zofii), zobaczyć Pałac Królewski i Katedrę (niesamowite, ażurowe sklepienia!), powłóczyć się po okolicach Plaza Mayor i Parku El Retiro oraz pokibicować miejscowym w trakcie słynnego El Clásico (akurat odbywało się, ale gospodarze grali na wyjeździe).

 

W listopadzie u nas była już szara, zimna jesień, a w Andaluzji jakieś na nasze standardy późne lato i wtedy właśnie odwiedziłam Hiszpanię kolejny raz. Objazdówkę po tym regionie rozpoczęłam od wizyty w mało znanym parku krajobrazowym El Torcal, gdzie obok dramatycznych, imponujących formacji skalnych, obserwować można było kozice biegające po górskich ścieżkach. Był jednak tylko krótki przystanek na drodze do Granady. Wiadomo, że jedzie się tam po to, by zwiedzić niesamowitą Alhambrę, ale blisko miasta znajdują się też przecież góry Sierra Nevada! Jeden dzień poświęciłam, by przejść tam jedną trasę, Monachil-Los Cahorros. Ciekawy fragment tej wędrówki są bardzo wąskie przejścia wzdłuż skał, gdzie trzeba się trochę pogimnastykować, by nie wpaść do niemałego strumyka. Sympatycznym miejscem w pobliżu Granady wartym zobaczenia jest też Guadix – miejscowości, w której część mieszkańców mieszka w śmiesznym domach-jaskiniach. Można je podziwiać z góry, z zewnątrz albo wejść do środka. Z tych okolic przemieściłam się do Kordoby, po drodze zahaczając o ruiny Medina Azahara, dawnej stolicy al-Andalus. Jednak to Kordoba została moim ulubionym miejscem w Andaluzji. To tu totalnie zachwyciła mnie Katedra Mezquita, to tu wychodziły najładniejsze nocne zdjęcia miejscowych zabytków (oprócz meczetu przekształconego w katedrę także Alcázar de los Reyes Cristianos, wieża Calahorra, Most Rzymski). To w końcu w Kordobie tapas smakowały najlepiej! Masa atrakcji czekała też w Sewilli. Kościoły, pałace, flamenco. Ekspresowe zwiedzanie Katedry Najświętszej Marii Panny i podziwianie cudnych widoków z jej wieży. Już na spokojnie odkrywanie zakamarków sewilskiego Alcázaru i Parku Marii Luisy z epickim Plaza de España. Szkoda było Sewillę opuszczać, bo chciało się ją dokładniej zgłębiać, ale czekały jeszcze Kadyks (pyszne ryby, sympatyczne stare miasto, ładne widoki z plaży) oraz Gibraltar (małpy na Rock of Gibraltar, Pomnik Sikorskiego usytuowany naprzeciwko meczetu, zachód słońca z odległym Marokiem na horyzoncie). Przed samym wylotem znalazł się jeszcze czas na mały relaks na plaży w Marbelli.

andaliuzcja6
Od lewej od góry i potem od lewej od dołu: (1) epickie widoki na The Rock Of Gibraltar, (2) mewa na tle najpopularniejszych zabytków w Kadyksie, (3) zachód słońca uchwycony podczas wspinaczki na Giraldę – dzwonnicę, niegdyś minaret, w Katedrze Najświętszej Marii Panny w Sewilli, (4) nocna panorama Kordoby, w tle słynna Mezquita, (5) widok na Granadę z jednego z okien w Alhambrze, (6) przyłapana na gorącym uczynku kozica w El Torcal de Antequera.

 

CDN.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.