W kinie: Wilde Maus (Berlinale)

wildemaus

 

WILDE MAUS
67. Internationale Filmfestspiele Berlin
reż. Josef Hader

moja ocena: 5.5/10

 

Josef Hader to ponoć całkiem popularny w Austrii aktor i artysta kabaretowy. Etatowy dowcipniś, który swoimi żartami potrafi pozostawić odbiorcę swoich żartów w dziwnym i niepokojącym nastroju. W “Wilde Maus” Hader po raz pierwszy w życiu stanął po obu stronach kamery, opowiadając o egocentrycznym krytyku muzycznym, któremu w pewnej chwili wszystko wali się na głowę. Traci etat w gazecie, w której pracował od zawsze i wszczyna małą wojenkę podjazdową z byłym już szefem. Na domiar złego żona oznajmia mu, że jest gotowa na dziecko, więc Erich postanawia nie mówić jej, iż właśnie został bezrobotnym. Całe dnie spędza na Praterze na czytaniu gazet i graniu na automatach. Większość dorosłych bohaterów tej historii wygląda jak europejskie klony bohaterki granej przez Charlize Theron w “Young Adult”. Nie sposób ich lubić, im kibicować oraz – co gorsze – obejść się ich kuriozalnymi problemami i jeszcze bardziej żenującymi sposobami na ich rozwiązanie. Po kraju, który dał światu Michaela Haneke i Ulricha Seidla naprawdę można było spodziewać się mocniejszej i bardziej kąśliwej, antymieszczańskiej komedii.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.