W kinie: Za późno na gniew

zagniew

 

ZA PÓŹNO NA GNIEW
17. Tydzień Kina Hiszpańskiego
reż. Raúl Arévalo

moja ocena: 7/10

 

Patrząc na liczbę nagród i pozytywnych recenzji, “Za późno na gniew” (przy okazji, świetne – mimo że nieliteralne – polskie tłumaczenie tytułu!) należy bez wątpienia uznać za najważniejszy film minionego sezonu na Półwyspie Iberyjskim. Stoi za nim Raúl Arévalo – świetny aktor, tu po raz pierwszy stojący po drugiej stronie kamery. To opowieść o akcie zemsty, w którym główny protagonista przyjmując wyjątkowo cierpliwą, metodyczną i beznamiętną pozę, kryje w sobie w gruncie rzeczy niewyobrażalną rozpacz, z jej powodu umierając wręcz od środka. Swoim wyważonym nastrojem i dość surowo prowadzoną narracją “Za późno na gniew” może budzić słuszne skojarzenia z estetyką klasycznego, amerykańskiego antywesternu (mamy tu też elementy kina drogi). Swoistym novum jest tu jednak podejście do przemocy. Pomimo że mamy do czynienia z męskim, szorstkim kinem, w którym brutalność jest, bo musi być obecna, ma ona bardzo intymny wymiar i stanowi element tragedii, która latami definiowała egzystencję głównego bohatera. Mściciel w “Za późno na gniew” jest samotnym, zrezygnowanym człowiekiem, który w ostatecznym akcie desperacji chce ukarać tych, którzy zniszczyli mu życie, ale po latach sytuacja jego oprawców też stała się zgoła odmienna. Ciężko tu sympatyzować z którąkolwiek ze stron, ale nie można mówić też o tym, że obok wydarzeń – jako widzowie – przechodzimy obojętnie, tyle że nie ma tu zastosowania czarno-biała skala ocen postaw i czynów. Zemsta w “Za późno na gniew” ma wyjątkowo gorzki smak. Nic nie wskazuje na to, że ukoi ból, rozliczy dawne krzywdy, wyrówna rachunki. Stanowi raczej dowód na ostateczny upadek człowieka w obliczu tragedii, po której nie można wrócić do siebie i której nie można zadośćuczynić.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.