W kinie: Frantz

frantz

 

FRANTZ
Wiosna Filmów 2017
reż. François Ozon

moja ocena: 7/10

 

François Ozon nie skończył jeszcze 50 lat, a w swojej karierze nakręcił już tyle filmów, iż jego filmografia ma w sobie coś z pchlego targu – znajdziemy tam właściwie wszystko, ale niekoniecznie rzeczy najlepszej jakości. Aż tu nagle pojawia się taki “Frantz” – autentyczna perełka nie tylko, jeśli chodzi o Francuza, ale w ogóle całe, współczesne kino europejskie. Do pogrążonego w żałobie małego, niemieckiego miasteczka przyjeżdża tajemniczy gość. To francuski weteran wojenny, który przybył złożyć kwiaty na grobie – jak twierdzi – swojego przyjaciela. Po śmierci Frantza zatrzymało się życie jego rodziców i mieszkającej ciągle z nimi jego narzeczonej, Anny, którą starsi państwo traktują jak córkę. Adrien pojawia się w ich życiu nagle i w jakimś stopniu równie niespodziewanie wypełnia lukę, jaką zmarły po sobie pozostawił. Kim naprawdę jest przybysz z Francji i jaka była jego relacja z Frantzem wyjaśni się w toku akcji, ale nim to nastąpi czeka nas wiele, świetnych zwrotów akcji. Magia tego filmu polega na tym, że za pomocą bardzo skromnych, ale jednocześnie wysmakowanych środków opowiada on fantastyczną, w jakimś stopniu szlachetną, ale też prostą historię. Z pogranicza staroświeckiego melodramatu i noirowego kryminału. O tym, że w niektórych sytuacjach kłamstwo jest lepsze niż najbardziej znacząca prawda. O tym, że życie w fikcji potrafi leczyć rany skuteczniej niż rzeczywistość. Oprócz zagmatwanej historii Frantza, Anny i Adriena w filmie Ozona znalazł się też przejmujący obraz upadłego, okaleczonego społeczeństwa, które nie potrafiło pogodzić się ani ze śmiercią, którą wojna ze sobą przyniosła, ani z faktem, iż to oni ją przegrali. Na tym wrażliwym gruncie niedługo potem wykiełkowała również jeszcze okrutniejsza w skutkach ideologia, która po raz kolejny skąpała Europę we krwi i pożodze. Ten obraz – jakby rewers “Białej Wstążki” Hanekego – stanowi tło dla autentycznego dramatu zwyczajnych ludzi, a wśród nich są też tacy jak Anna, którzy mimo wyjątkowo przygnębiającej sytuacji postanawiają przyjąć rolę narratora i głównego bohatera swojego życia. By podnieść się z upadku i oddalić od bolesnej przeszłości.

 

3 odpowiedzi do artykułu “W kinie: Frantz

  1. ech

    “jego filmografia ma w sobie coś z pchlego targu – znajdziemy tam właściwie wszystko, ale niekoniecznie rzeczy najlepszej jakości.” – absolutnie się z tym nie zgadzam, Ozon to mocno niedoceniony reżyser, większość jego filmów trzyma bardzo wysoki poziom. Ozon jest specyficznym erudytą, czerpie jednocześnie z najnowszego kina i tego często bardzo zapomnianego. Miesza to i robi to znakomicie. Inna sprawa, że czasami nie trafia w smak widzów. Choć akurat on jest jednym czarusiów kina.

    1. Kasia Autor

      Oglądałam większość filmów Ozona powstałych w XXI wieku i choć jest to naprawdę sprawny filmowiec – z dużą wiedzą i ciekawą wizją (bo nawet te słabsze jego filmy są przecież nienagannie zrobione) – to jednak o takich tytułach jak “Ricky”, “Jeune & Jolie” i “Potiche” wolę nie pamiętać. Ale “Dans la Maison”, “Basen”, “8 Kobiet” rzecz jasna czy “Frantza” bardzo lubię, choć generalnie raczej niewiele łączy te filmy.

      1. ech

        Akurat “Jeune & Jolie” ostatnio oglądałem, i po wcześniejszych niepochlebnych opiniach byłem pod jego sporym wrażenie. Pomijam erudycyjne cytowanie kina francuskiego o tematyce inicjacyjnej, ilość nawiązań robi olbrzymie wrażenie, ale to nie jest najważniejsze, ale jak sobie z niego kpi, jak dręczy widza, który oczekuje pewnych konkretnych zdarzeń. Oraz bohatera, z premedytacją zjawiskowo piękna, która jest bardzo przewrotnie skonstruowana. W filmie reżyser mówi wprost, poprzez matkę dlaczego bohaterka taka jest, choć może ta króciutka wymiana słów umknąć. Wielu widzów tego nie chwyta. Ale ładnie ją obrazuje taka scena, gdy dziewczyna przez krótką irytacje “rzuca” chłopaka. To bardzo ważna scena warto sobie ją przemyśleć.

        “Potiche” już z tytułu miała być czymś błahym, jak tytułowa piękna ozdobna waza. Ozon lubi robić takie bardzo lekkie, zwiewne filmy, które mają poprawić na chwile nastój. W tym konkretnym filmie nie ma ambicji powiedzenia czegoś doniosłego. Zresztą on nigdy do tego nie dąży. I za to go szanuje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.