W kinie: Wonderstruck (Cannes)

wonderstuck

 

WONDERSTRUCK
Festival de Cannes 2017
reż. Todd Haynes

moja ocena: 5.5/10

 

Todd Haynes należy do niezbyt licznego grona twórców zza Oceanu, którzy nośną i pożądaną przez amerykańskie kino i Hollywood tematykę, potrafią opakować w wyjątkowo szlachetnej, wartościowej formie. To pewnie dlatego „Wonderstruck” – miałka, bezbarwna bajka tak bardzo nie pasuje do klasowej filmografii Haynesa. Jest filmem dla tego reżysera po prostu zbytecznym i niepotrzebnym, całkowicie nie pasującym do jego świetnych dokonań. Jednakże „Wonderstruck” trzeba oddać, iż jest to fabuła, która pozwala rozwinąć skrzydła, przynajmniej w kwestii zabaw warstwą wizualną i filmowymi gatunkami. Podobnie jak w „Hugo” Scorsese odkrywając przy okazji trochę magii kina. Bo bez tego te prowadzone równolegle dwie opowieści o dzieciakach, które uciekając z domu, w Nowym Jorku chcą poznać rodzinne tajemnice, byłyby jeszcze większą porażką. Pierwsza z nich – o zamkniętej w domu, głuchoniemej Rose, marzącej o ponownym spotkaniu z matką, wielką gwiazdą filmową – rozgrywa się w latach 20. i utrzymana jest w konwencji klasycznego kina niemego. Obraz jest czarno-biały, nie ma tu też dialogów, pojawia się cały kalejdoskop charakterystycznych dla tamtej epoki aktorski poz i min. Druga historia – jak przystało na koniec lat 70., do którego się przenosimy – utrzymana jest w bardziej przygodowym, a nawet fantastycznym klimacie – takim gdzieś pomiędzy „Bliskich Spotkań Trzeciego Stopnia” i „Stranger Things”. Po śmierci matki i uderzeniu przez piorun 12-letni Ben wyrusza na poszukiwania ojca, którego nigdy nie poznał. Za wskazówki służą mu enigmatyczne pamiątki matki. I gdy wydaje się, że losy Rose i Bena splotą się w końcu w jakiejś totalnie zaskakującej puencie, otrzymujemy banalną historię rodzinnego pojednania i trywialne wezwanie o celebrowanie piękna świata, wszystkich chwil i momentów, bo bywają one bardzo ulotne. „Wonderstruck” okazuje się więc rozrywką w stylu zwiedzania stęchłego, nudnego muzeum, a nie nowoczesnej placówki na miarę XXI wieku. Nawet zabawy z filmowego archeologa na niewiele się tu zdały.

 

***
Kasia w Cannes powered by:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.