W kinie: Zanim Znikniemy (Cannes)

kurosawa17

 

ZANIM ZNIKNIEMY (SANPO SURU SHINRYAKUSHA)
Festival de Cannes 2017
reż. Kiyoshi Kurosawa

moja ocena: 6/10

 

Filmografia Kiyoshi Kurosawy jest jak pudełko czekoladek – nigdy nie wiesz, na co tak naprawdę trafisz. Z Berlina pamiętam kuriozalny thriller z niemożliwą ilością zwrotów akcji, z Cannes sprzed paru lat usypiającą, poetycką historię miłosną. Teraz Japończyk na Lazurowe Wybrzeże przywiózł dziwny film sci-fi. Gdyby Kurosowa robił go w Hollywood, istniałaby szansa, że fabułę “Before We Vanish” można by łatwo i bezboleśnie odziać w widowiskowe, blockbusterowe szaty. Historia o kosmitach, zajmujących ludzkie ciała, dzięki czemu “pod przebraniem” mogą planować atak na Ziemię, ma wszelkie predyspozycje, by zamienić się w spektakl pełen akcji i efektów specjalnych. Kurosawa takich środków jednak nie ma do dyspozycji, więc radzi sobie z tematem trochę jak Jeff Nichols. Budując bardziej kameralną opowieść, skupiającą się na tym, jak z nadchodzącą inwazją radzą sobie ludzie, którzy o niej wiedzą i jak obcy radzą sobie z mieszkańcami naszej planety. Uzupełnia ją też oczywiście sensacyjny wątek polowania panów w garniturach reprezentujących groźną, rządową agencję na agresorów z kosmosu. “Before We Vanish” niesie też ze sobą wyjątkowo hollywoodzkie w treści przesłanie, bo podobnie w amerykańskich filmach podkreśla się tu wyższość gatunku ludzkiego (posiadającego różne emocje, uczucia, doświadczenia) nad pozaziemską cywilizacją, która być może dysponuje lepszą technologią i jest silniejsza, ale nigdy do końca człowieczeństwa nie zniszczy czy nie pokona, bo nie jest w stanie po prostu go zrozumieć. W sumie zaskakująca sprawa z tym “Before We Vanish”, bo pomimo swojej delikatnej wtórności, to film intrygująco wielowątkowy, kompleksowy i sprawiający wrażenie dzieła w dużym stopniu spełnionego. Dla koneserów humanistycznej fantastyki to powinna być ciekawa propozycja.

 

***
Kasia w Cannes powered by:

3 odpowiedzi do artykułu “W kinie: Zanim Znikniemy (Cannes)

  1. ech

    “Filmografia Kiyoshi Kurosawy jest jak pudełko czekoladek – nigdy nie wiesz, na co tak naprawdę trafisz.” – nie całkiem, jeśli jego wczesne filmy to różności, to cały środkowy okres są to filmy bardzo spójne tematycznie i formalnie, ale od “Tokijskie sonaty” nastąpił jakiś zwrot w twórczości tego reżysera, zaczął kręcić inaczej i bardzo różne filmy, często pod młodzieżową widownie. Dlaczego tak jest, tu powinien zjawić się dziennikarz i zadać pytanie reżyserowi.

    Ja mam inne, czy widać, że film jest na podstawie sztuki teatralnej. Bo opisy, ani zwiastun zapowiadają dynamicznie widowisko.

    1. Kasia Autor

      Z tych starszych widziałam np. Serpent’s Path i Pulse – nie powiedziałabym, że są do siebie podobne. Ten nowy film jest całkiem dynamiczny, na pewno nie ma w nim żadnej teatralności.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.