W kinie: Dzień Po (Cannes)

dayafter

 

DZIEŃ PO (GEU-HU)
Festival de Cannes 2017
reż. Hong Sang-Soo

moja ocena: 6/10

 

“The Day After” to drugi po prezentowanym w Berlinie tytuł Honga Sang-Soo, który kwalifikuje się do konkursu głównego dużego festiwalu filmowego. Koreańczyk kręci dużo i często (w Cannes pokazywana jest też jego miniatura z Isabelle Huppert), nie potrzebuje wielkich budżetów na swoje produkcje, bo jego fabuły mogą rozgrywać się w naturalnych, niezaaranżowanych przestrzeniach. Wystarczy nakryty stół i butelka tradycyjnego soju. Właściwie nie potrzebuje też scenariusza, bo tych dostarcza mu jego własne życie. Tak, czarno-białe “The Day After” znów oscyluje wokół doskonale rozpoznawanych w filmografii Sang-Soo motywów – interakcji pomiędzy kochankami, groteskowo filozofującymi rozmowami przy jedzeniu i alkoholu, niewierności, rozkosznie nieudolnymi próbami okiełznania życia tu i teraz, nieustannego ścierania się z egzystencjalnymi rozterkami. To wszystko doskonale wpisuje się w codzienność właściciela wydawnictwa z “The Day After” , który stara się manewrować między obecnymi w jego życiu kobietami – podejrzliwa żoną, rozczarowana kochanką i atrakcyjną, trochę bezczelną nową pracownicą jego biura, a zapewne w przeszłości były też inne panie. Po tylu podobnych produkcjach Koreańczyka ciężko odkrywać w jego nowych dziełach coś wyjątkowego. Repetycyjność jego filmów wynika tyleż z ciągłego sięgania po własny życiorys, ileż z zawrotnego tempa powstawania tych fabuł (więcej niż jedna w ciągu roku). W kinie Sang-Soo ciągle można się zadurzyć, cieszyć się nim, jego prostotą i Rohmerowską szczerością, oraz smucić razem z bohaterami. Do samego “The Day After” wdarła się tylko jakaś taka rutyna i pośpiech, które nieco odebrały produkcji Koreańczyka magii, uroku i bezpretensjonalności jej poprzedniczek.

 

***
Kasia w Cannes powered by:

3 odpowiedzi do artykułu “W kinie: Dzień Po (Cannes)

  1. ech

    “Właściwie nie potrzebuje też scenariusza, bo tych dostarcza mu jego własne życie.” – czemu wszyscy tak piszą, pomijam to, że naprawdę nie piszę scenariuszy do filmów, ale czemu wszyscy widzą tu życie reżysera, który przez 25 lat prowadził dość nudny ustabilizowany tryb życia. Jak jego fan mogę napisać, że więcej o nim nie wiem, niż wiem. Np. spróbuj znaleźć informacje jak ma na imię jego żona lub córka. Wszyscy piszą, powielają bezmyślnie w recenzjach, co mnie nieustająco zadziwia.

    “wdarła się tylko jakaś taka rutyna i pośpiech, które nieco odebrały produkcji Koreańczyka magii, uroku i bezpretensjonalności jej poprzedniczek” – filmu oczywiście jeszcze nie widziałem, ale jak czytałem przez cały okres kręcenia ekipa, zwłaszcza reżyser i aktorka byli nękani przez fotoreporterów, którzy cały czas za nimi chodzili. Pośpiech może być prawdziwy. Ale jak dotąd reżyser mnie nie rozczarował. Więc czekam. Co dziwne, film z Huppert zbiera lepsze opinie. A miał to być drobiazg.

    1. Kasia Autor

      Nie widziałam tego filmu z Huppert, ale wiele osób mówiło, że lepszy niż konkursowy. A z tego, co kojarzę, reżyser mówił o autobiograficznych wątkach w swoich filmach w Berlinie. Zresztą powracający bohaterowie typu niewierny mąż, zdradzona żona, aktorka romansująca z żonatym reżyserem – wcale nie brzmią, jak wyjęci z jego życia:)

      1. ech

        Tyle tylko, że on romansuje od niedawana (przynajmniej tak wiemy), a takie wątki to stały temat jego filmów, choć zdradzane żony jako postacie, o ile pamiętam chyba nigdy się nie pojawiały. To taka nowość.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.