W kinie: Podwójny Kochanek (Cannes)

ozon2017

 

PODWÓJNY KOCHANEK
Festival de Cannes 2017
reż. François Ozon

moja ocena: 7/10

 

Znakiem rozpoznawczym francuskiego reżysera jest umiejętność podporządkowania istniejących motywów filmowych swojej artystycznej wizji. Taki recykling, ale zwykle w wyrafinowanej, szlachetnej formie. Można by rzec: wielu tak robi, niewiele jest w tym tak dobrych jak François Ozon. Niedługo na ekrany polskich kin trafi czarno-biały, melancholijny “Frantz”. “Podwójny Kochanek” to zgoła odmienna rzecz. Sięga po estetykę rodem z horrorów klasy B, ale też z “Dziecka Rosemary”, spotyka się w nim perwersja Paula Verhoevena i ekshibicjonizm Gaspara Noe. Już otwierająca film scena zapowiada, że granice fantazji i dobrego smaku będą w nim wyraźnie przekroczone. Dalej będą koty (żywe i wypchane), sztuczne penisy i sporo nagości.

Na poziomie scenariusza Ozon serwuje nam całkowity banał. Oto piękna, ale emerytowana od niedawna modelka (magnetyczna Marine Vacth) wiąże się ze swoim psychoterapeutą (Jérémie Renier). Gdy para wprowadza się do wspólnego mieszkania, dziewczyna odkrywa, że jej partner ukrywa przed nią fakt posiadania brata bliźniaka oraz być może jeszcze wiele innych sekretów. Dlatego też Chloe wikła się w erotyczną maskaradę, w której w seksualnych uniesieniach i skrywanych tajemnicach ujawnią się najbardziej dwuznaczne elementy ludzkiej psyche. Na poziomie realizacyjnym “Podwójny Kochanek” to natomiast majstersztyk. Od wysublimowanej gry aktorskiej po intrygująco i kiczowato zaaranżowane wnętrza, nasycone drobnymi i większymi symbolami. Nawet orchidea stoi w totalnie przemyślanym miejscu, które ma znaczenie dla fabuły. Ozon zaprasza widza do udziału w lubieżnej grze, układaniu finezyjnych, filmowych puzzli, gdzie dreszczyk emocji niejednokrotnie będzie mieszał się ze zdumieniem, niesmakiem, salwami śmiechu. Parafrazując klasyka: tak trzeba żyć.

Mimo że “Podwójny Kochanek” to spadkobierca zeszłorocznego “Elle”, jest filmem mniej wymyślnym i paradoksalnie (pomimo bardzo odważnych scen erotycznych) bardziej popowym. Stanowi jednak fajny wyjątek, bo to dzieło oderwane od prawdziwego życia, umowne, mrugające do widza okiem, proponujące bezwstydną rozrywkę zamiast poważnej zadumy nad kondycją współczesnego świata. Dzięki takim twórcom jak François Ozon nie zapomnimy, że kino może pełnić wiele różnorodnych funkcji.

 

***
Kasia w Cannes powered by:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.