W kinie: Nico, 1988 (WFF)

nic88

 

NICO, 1988
33. Warszawski Festiwal Filmowy
reż. Susanna Nicchiarelli

moja ocena: 6.5/10

 

“Nico, 1998” nie przełamuje żadnych horyzontów kina, nie eksperymentuje ze schematem filmu biograficznego. Ma jednak inne atuty. Film w pierwszej kolejności ma natchnioną Trine Dyrholm, która sama wykonuje utwory Nico (w tym kultowe “All Tomorrow’s Parties” z czasów współpracy wokalistki z Lou Reedem i Velvet Underground) oraz doskonale wczuwa się w niełatwą rolę, z finezją i przekonaniem oddając całe rozgoryczenie swojej bohaterki. W filmie za punkt odniesienia wybrano dwa ostatnie lata życia artystki, w retrospektywach wracając też do jej przeszłości, np. dzieciństwa na upadłych przedmieściach Berlina tuż przed końcem wojny czy słynnych czasów, gdy Nico była muzą Warhola. Jednak mimo podążania za klasycznym schematem biophicu, ta historia sprytnie wychodzi poza prostą fabułę o żywej legendzie u kresu życia. W losach Nico zawiera się bowiem wyjątkowo gorzka refleksja o przytłoczeniu statusem ikony, który pozwala opłacić czynsz za dom w Anglii i klinikę psychiatryczną syna, ale trwanie w nim potęguje frustrację Christy, zdającej sobie sprawę z tego, że nikogo nie interesuje jej aktualna twórczość, a sensacje z przeszłości, które dały jej status legendy. Zderzenie z tym, kim Nico jako artystka jest u schyłku lat 80., musi więc też przynieść rozczarowanie jej fanom. Mimo wyniszczającego nałogu, bajzlu w życiu prywatnym i zmęczenia karierą, Nico zatem dalej trwa, będąc jednocześnie nieokiełznanym wulkanem energii na scenie oraz nieznośną, zgorzkniałą ćpunką o skomplikowanym charakterze poza nią. Susanna Nicchiarelli dla ilustracji swojej opowieści poza genialną odtwórczynią roli tytułowej wybrała także doskonale utwory, które finalnie znalazły się w filmie. “All Tomorrow’s Parties” czy “My Heart Is Empty” wybrzmiewają idealnie właśnie w tych momentach historii Nico, w jakich umieszczono je w fabule. Nie można też było lepiej wpisać w nią nijak pasujący do Christy Päffgen kawałek “Big In Japan”. Niektóre biografie po prostu pasują do kina i chyba także trudno je zepsuć, ta Nico na pewno się do takich zalicza.

 

 

***
Kasia na WFF powered by:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.