W kinie: Borg McEnroe (AFF)

borg

 

BORG MCENROE
8. American Film Festival
reż. Janus Metz Pedersen

moja ocena: 6.5/10

 

Ten film niestety nie dekonstruuje schematu biophicu. W retrospektywach w przerwach między poszczególnymi rundami wimbledońskiego turnieju 1980 oglądamy więc trudne dzieciństwo obu bohaterów oraz ich wyboistą drogę na szczyt. Niezwykłe jednak w “Borgu/McEnroe” jest to, że film porywa się na realizację karkołomnego pomysłu – narzucenia dramaturgii tenisowego meczu narracji filmowej. Elektryzujące wymiany, emocjonujące gemy, momenty przestroju czy wyczekiwania, nerwowe przerwy, komentatorskie domniemania i analizy snute językiem filmowym. Sympatycy tego sportu odnajdą się tu znakomicie. To produkcja, która ma też w sobie zarówno coś z przebojowego mainstreamu, jak i stonowanego kina art house’owego. I ta mieszanka wypada naprawdę nieźle. Najbliżej “Borgowi/McEnroe” do świetnego “Wyścigu” Rona Howarda, bo ramy sportowej rywalizacji służą tu przede wszystkim zderzeniu dwóch całkowicie odmiennych charakterów, temperamentów i pomysłów na karierę, które obnażają horrendalną cenę sportowego sukcesu. Filmowi Janusa Metza Pedersena towarzyszy też taka smutna nostalgia typowego fana tenisa – żal z powodu przedwczesnego końca kariera wielkiego Björna Borga oraz lekka pretensja spowodowana tym, jak ustandaryzowały się z czasem tenisowe kariery. Czy za 20 lat ktoś stworzy pasjonującą wiwisekcję rywalizacji Rogera Federera i Rafy Nadala? Szczerze wątpię, bo choć to wielcy zawodnicy, to nie ta dramaturgia, nie ten poziom emocji.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.