W kinie: Nić Widmo

nicwidmo

 

NIĆ WIDMO
polska premiera: 23.02.2018
reż. Paul Thomas Anderson

moja ocena: 8/10

 

Znakomita “Nić Widmo” to dzieło dużo bardziej skomplikowane niż tylko opowieść o specyficznej, artystycznej osobowości i nostalgicznym spojrzeniu na epokę, w której ktoś taki mógł funkcjonować. To subtelna, przewrotna komedia, rozkosznie i piekielnie inteligentnie bawiąca się kulturowymi schematami, które są obecne w naszej sztuce od wieków. W filmie Paula Thomasa Andersona rozgrywa się mitologiczna wojna płci. Toczy się ona w zaciszu krawieckiej pracowni i stylowych włościach mistrza w tym fachu, ulubieńca reprezentantek bogatych elit Londynu i Europy lat 50. Jej preludium stanowi pojawienie się w domostwie Reynoldsa Woodcocka i jego siostry Cyril kelnerki Almy, która olśniła projektanta w nadmorskiej gospodzie, zachęcając go do śniadaniowej rozpusty. Na początku wydaje się, że nowa towarzyszka Woodcocków to efekt typowego i niestałego zauroczenia Reynoldsa różnymi, młodymi kobietami. Na chwilę dostarczają one zastrzyku inspiracji, ale całościowo niezbyt pasują do podporządkowanego sztywnym rytuałom życia eleganckiego krawca-wizjonera. Obecność Almy w stylowym domu rodzeństwa ma w sobie coś z niepokojącej bytności drugiej pani de Winter w “Rebece” Hitchcocka. Tych kapitalnych, dekonstrukcyjnych cytatów ze słynnej ekranizacji Daphne Du Maurier w “Nici Widmo” jest dużo więcej (Cyril Woodcock jako finezyjne wcielenie Mrs. Danvers!). Inspiracja innym filmem u Andersona przybiera formę szampańskiego żartu i wytwornej zabawy. Stanowi wyrafinowane narzędzie dla fabularnego konstruktu, zresztą jedno z wielu.

Gdy wydawać by się mogło, że fascynacja Almą gaśnie, a jej plebejskie maniery i buntownicze usposobienie wobec obsesyjnie podporządkowanemu artyście ładowi wystawiają cierpliwość Reynoldsa na zbyt dużą próbę, jego młoda partnerka w iście przebiegły sposób postanawia oprzeć się temu, co miało być nieuniknione. W tym momencie zaczyna się najbardziej nieoczywista i fascynująca część “Nici Widmo”. Do tej pory w dziełach Andersona w ich centrum znajdowały się męskie postacie, wokół których orbitowali inni. Tak pieczołowicie szyta przez reżysera paranoiczna harmonia, z jaką działało otoczenie perfekcjonisty Woodcocka, by zapewnić artyście spokój i swobodę pracy, zapowiadała coś podobnego. Tymczasem “Nić Widmo” okazuje się filmem niemalże feministycznym, poddającym się kobiecym żywiołom, w którym to pragmatyczna, surowa Cyril i rezolutna Alma rozgrywają męskie ego. Ta pierwsza robi to niezauważenie, metodycznie, druga używa sprytu i działa spontanicznie. Obu na Reynoldsie zależy, ale ich wspólna egzystencja jest formą odwiecznej konfrontacji świata męskiego i żeńskiego, której rezultat może oznaczać coś zupełnie innego dla każdego ze stron. Wspaniały i znów zaskakująco sofistyczny finał filmu stanowi tego najlepszy dowód. Sytuacja Cyril i Almy byłaby urzeczywistnioną fantazją bohaterek książek Sary Waters.

“Nić Widmo” to dzieło spełnione na wielu płaszczyznach. W sferze narracyjnej nie tylko nie podejmuje jakiegokolwiek rozpoznawalnego schematu, ale też stanowi kolejny twórczy ewenement w filmografii najbardziej oryginalnego, współczesnego reżysera, Paula Thomasa Andersona. Nawet inspirując się kinem z przeszłości, bawi się on tym z wirtuozerią, z jaką Woodcock szyje te swoje szykowne kreacje. Reżyser i jego ekipa studiowali tę branżę i czasy, do których wracają, by w filmie nie szwankował najmniejszy nawet detal. Tę mrówczą pracę widać na ekranie w każdej scenie. Wspaniale tej wizji podporządkowali się także aktorzy. Daniel Day-Lewis, który zapowiedział, że to jego ostatnia rola w karierze, stworzył jedną ze swoich najlepszych kreacji w tak kapitalnym przecież emploi. Odkryciem są Lesley Manville i mniej znana do tej pory Vicky Krieps. Magiczną atmosferę całości wieńczy świetna ścieżka dźwiękowa Jonny’ego Greenwooda. Takie kino to przykład prawdziwej sztuki, ale też okrutny dowód na to, jak nie przystaje ona do gustów i oczekiwań dzisiejszej widowni, dla której liczą się filmy prostsze w emocjach i przekazie. Chwała Andersonowi, że konsekwentnie zdaje się tym w ogóle nie przejmować.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.