W kinie: Petra (Cannes)

petra

 

PETRA
Quinzaine des Réalisateurs 2018
reż. Jaime Rosales

moja ocena: 6/10

 

Tytułowa bohaterka filmu o efektownej posturze Bárbary Lennie przybywa na praktyki do bogatego artysty Jaume. Kobieta szybko przekonuje się, jakim typem człowieka jest znany rzeźbiarz. To arogancki buc, który nie szanuje niczego i nikogo. Po jakimś czasie spędzonym z jego rodziną i współpracownikami Petra w końcu zdradza prawdziwy motyw przyjazdu. Kobieta podejrzewa, że Jaume może być jej ojcem. Jaime Rosales nie ma litości dla swoich bohaterów. Nie tylko obarcza dzieci grzechami ich rodziców, ale też władzę nad życiem i śmiercią de facto wkłada w ręce najbardziej antypatycznej postaci w filmie. “Petra” na tle innych dzieł katalońskiego reżysera – do tej pory praktykującego przede wszystkim festiwalowe slow cinema – zaskakuje przystępnością, czarnym humorem oraz sporą dawką ironii. To wszystko wygląda bowiem tak, jakby Rosales celowo wpychał w swój film telenowelowe zwroty akcji (rozdzielone praktycznie w proporcji jedna rewelacja na jeden rozdział, z których składa się film), niekoniecznie traktując je ze śmiertelną powagą. W zestawieniu z charakterystyczną dla Katalończyka statyczną narracją oraz surowymi, prostymi ujęciami daje to kuriozalny, acz intrygujący efekt. W ten sposób totalnie depresyjny, katastroficzny dramat rodzinny, noszący znamiona antycznej tragedii, zyskuje jakieś inne, fascynujące dno, które w estetyce slow cinema znów tak często się nie zdarza.

 

***
Kasia w Cannes powered by:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.