W kinie: Mandy (Cannes)

mandy2

 

MANDY
Festival de Cannes 2018
reż. Panos Cosmatos

moja ocena: 5/10

 

Rozczarowujący midnight movie, w którym Nicolas Cage wciela się w rolę nocnego mściciela, ścigającego absurdalną, religijną sektę, stojącą za krwawym mordem na jego partnerce. Tego typu filmy nie muszą mieć sensu, nie muszą być inteligentne i ambitne, a nawet wprost przeciwnie – im bardziej szalone i groteskowe będą, tym więcej dostarczą dobrej zabawy. Panos Cosmatos opisuje “Mandy” jako dzieło swojego życia, fanowski film, któremu poświęcił wiele lat, inspirując się starym kinem klasy B, grami komputerowymi, teledyskami heavy metalowych wykonawców. I być może to oddanie i przejęcie niekoniecznie się “Mandy” przysłużyło, bo to wyjątkowo spięty film. Na poziomie wizualnym wygląda bardzo starannie – jak narkotyczna wizja z VHS-sowej przeszłości, z kampowymi scenami przemocy, zapętlającą się w podświadomości ścieżką dźwiękową Jóhanna Jóhannssona. Tylko akcja jest tu wręcz usypiająco powolna, introdukcja beznadziejna, bo nie buduje żadnego związku widza z bohaterami. W fabule Cosmatosa brakuje również luzu, humoru, polotu. Ciągle zatem czekam na autentycznie fajny, szalony film z Nicolasem Cage’m, bo niestety nie jest to “Mandy”.

 

***
Kasia w Cannes powered by:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.