W kinie: Lazzaro Felice (Cannes)

lazzaro

 

LAZZARO FELICE
Festival de Cannes 2018
reż. Alice Rohrwacher

moja ocena: 6.5/10

 

Wielcy mistrzowie włoskiego kina byliby dumni ze swojej młodej rodaczki Alice Rohrwacher. Zwłaszcza ci od realizmów wszelakich. Roberto Rossellini uśmiechnąłby się z uznaniem, gdyby zobaczył, jak reżyserka z ciepłem i wrażliwością portretuje społeczny margines. Vittorio De Sica w “Lazzaro Felice” odnalazłby błyskotliwą kontynuację swojej wersji realizmu magicznego z “Cudu w Mediolanie”. W końcu Ermanno Olmi odkryłby u Rohrwacher to zamiłowanie do naturalizmu i religijne odniesienia, którym sam wypełniał swoje dzieła. Powracająca po “Cudach” znów na łono głębiej wsi Włoszka efektownie i we własnym stylu miesza dwa porządki – realizm i magię. Ten pierwszy uosabiają wyzyskiwani pracownicy plantacji tytoniu, żyjący jak w feudalnych czasach. Drugi – egzystujący między nimi młody chłopak o anielskiej twarzy Lazzaro, który nigdy nie nikomu nie odmawia – ani biedakom, ani swoim okrutnym chlebodawcom, zawsze jest gotowy pomóc, a przy zdaje się w ogóle nie męczyć i nie doświadczać bólu. Posiada jakieś cudowne właściwości i roztacza wokół siebie aurę dziewiczej niewinności. Ta rustykalna odsłona filmu toczy się w trochę zbyt wolnym tempie, wymaga wiele skupienia i sporo wysiłku, ale stanowi dobre wprowadzenie pod fantastyczną, drugą część. Mija kilkanaście lat, mieszkańcy plantacji – po bankructwie ich ciemiężycielki – przeprowadzili się do miasta, ale ich materialny status nie uległ poprawie. To dalej stafygowani biedacy ledwie wiążący koniec z końcem, parający się drobnymi kradzieżami i nieszkodliwymi przekrętami. Wszyscy się z czasem zmienili, tylko Lazzaro pozostał taki sam. Dalej ma wygląd wzbudzającego zaufanie sympatycznego chłopca oraz owo prostodusze podejście do ludzi i świata.

Rohrwacher zderza w swoim filmie bezgraniczną ufność i bezwarunkową dobroć z rzeczywistym światem. W tym starciu tak pierwotne, humanistyczne postawy nie mają większych szans. Lazzaro spotka rozczarowanie zarówno ze strony dawnego przyjaciela, dla którego chłopak i jemu podobni zawsze byli mu nierównymi, ale też instytucji. Wyrzucą go z kościoła, brutalnie obejdą się z nim też w świątyni kapitalizmu, bankowej placówce. Prostolijny, naturalny styl włoskiej reżyserki idealnie pasuje do tego, jak Rohrwacher poprzez swoje filmy komentuje współczesny świat. I choć “Corpo Celeste” pozostaje dla mnie najdojrzalszym dziełem Włoszki, polubiłam też “Lazzaro Felice”. Może dlatego, że Rohrwacher ma w sobie coś z ludyczności Miguela Gomesa, a może po prostu dlatego, że jej najnowszy film to fajna wariacja na temat kapitalnego “Cudu w Mediolanie”.

 

***
Kasia w Cannes powered by:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.