W kinie: Dogman (Cannes)

dogman1

 

DOGMAN
Festival de Cannes 2018
reż. Matteo Garrone

moja ocena: 6/10

 

Trudna przyjaźń Dawida i Goliata. Nienawidzonego przez wszystkich miejscowego furiata i osiłka oraz sympatycznego, drobnego faceta od psów z sąsiedztwa. Simone rozwala nowiutkie automaty do gry głową i łamie nos znajomemu, który ma inne zdanie od niego, a Marcello pomaga poszkodowanym posprzątać bałagan. Sam też jest ofiarą agresywnego kumpla. Ma swoje za uszami, bo na boku handluje kokainą, ale nie potrafi choćby cicho zaprotestować, gdy Simone angażuje go do kradzieży, a po akcji nie ma zamiaru dzielić się łupem. Marcello ma córkę, hobby i kolegów, z którymi regularnie gra w piłkę. Lubi też swoją pracę, bo ma rękę do zwierząt, dobrze się z nimi dogaduje. Bez problemu ujarzmia groźnego amstaffa, ale nie potrafi tego dokonać z agresywnym Simone. W końcu ta patologiczna relacja mocno zatrząśnie pozycją Marcello w jego małej wspólnocie. W “Dogmanie” pojawia się parę uroczych czworonogów, ale niewiele dobrych ludzi. Bo czy w świecie szarym i przytłoczonym kupą brudu oraz dojmującą brzydotą dobro i prawość wydostaną się spod lawiny błota? Matteo Garrone tworzy przejmującą wizję paskudnego świata, gdzie nie ma miejsca na poczciwość, gdzie w mgnieniu oka można stracić pozycję i sympatię społeczności, które budowało się latami. Ludzie to prawdziwe bestie, nie mające litości, nie biorące pod uwagę okoliczności łagodzących i nie wybaczające błędów. W przypadku Marcello liczba kiepskich decyzji skumulowała się jednak w tragiczny splot wydarzeń. Jego przemiana z dobrotliwego, empatycznego gościa z sąsiedztwa w zagubionego i wyalienowanego desperata to coś do bólu poruszającego i wstrząsającego. I nie mogłoby by się wydarzyć, gdyby nie genialna rola Marcello Fonte. Garrone zawsze wydawał mi się lepszym stylistą niż psychologiem czy opowiadaczem historii. W “Dogmanie” widać, jak wiele braków potrafi nadrobić estetyczną wrażliwością, plastyczną kreacją. Opowieść o psim fryzjerze uderza w bardzo znajome tony, nawet o mocno zgranych mitologiczno-biblijnych afiliacjach, a jednak ten film na swój osobliwy styl, emanujący dziwną magią i przyciągający tą baśniową brzydotą.

 


 

***
Kasia w Cannes powered by:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.