W kinie: Climax (Cannes)

climax

 

CLIMAX
Festival de Cannes 2018
reż. Gaspar Noé

moja ocena: 6.5/10

 

Seansom filmów Gaspara Noé towarzyszą skrajne emocje. Część widowni podziwia brawurę i fantazję reżysera, druga, zwykle większa część – wychodzi z kina, trzaskając z oburzenia i zniesmaczenia drzwiami. Francuz żywi się skandalem i nie obraża się na takie reakcje (plakat do jego najnowszej produkcji niech będzie tu dobitnym dowodem). Od lat pozostaje bardzo konsekwentnym twórcą. Jakież było jego zaskoczenie, gdy premierowe pokazy “Climax” na festiwalu w Cannes przed czasem opuszczali tylko nieliczni widzowie. Co więcej, w prasie i mediach społecznościowych opisywano film w samych superlatywach. Krytycy połączyli się we wspólnocie sympatii i ciepłych uczuć wobec tej produkcji. Noé w jednym z wywiadów nawet zażartował, że nie wie, co tym razem zrobił źle i chyba musi przemyśleć swoją karierę. Nim to nastąpi zaserwował widzom szalony, roztańczony i utopiony w procentowych napojach spektakl, w którym krew, pot i płyny fizjologiczne miksują się równie (nie)smacznie na parkiecie ze sobą nawzajem w rytm elektronicznych dźwięków klubowej, transowej muzyki. Pulsuje ona w żyłach i uderza do głowy tak samo, jak apetyczna sangria. “Climax” to naszpikowana substancjami psychoaktywnymi wariacja na temat formatu “Step Up”, która kłania się “Salo” Pasoliniego oraz krnąbrnej, artystycznej wrażliwości ekscentryków kalibru Johna Watersa i George’a Romero. To film, który jest dzikim żywiołem, potrafiącym porwać bez opamiętania nawet najbardziej powściągliwego widza, zabierając go w psychodeliczną podróż wgłąb roztańczonego szaleństwa. Sofia Boutella zostaje królową tego balu, choć być może przyjdzie rządzić jej królestwem umarłych. Po “Nieodwracalnych” najlepsze dzieło Gaspara!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.