W kinie: Groźna Matka

scarymother

 

GROŹNA MATKA
Transatlantyk 2018
reż. Ana Urushadze

moja ocena: 5.5/10

 

Jeden z najgłośniejszych, gruzińskich filmów poprzedniego sezonu i zeszłoroczny kandydat tego kraju do Oscara. W “Groźnej Matce” gęsty dramat egzystencjalny doposażono dodatkowo w niepokojące emocje i nerwowość rodem z rasowego thrillera, które czasami całkiem sprytnie ukrywają wszystkie mankamenty fabuły – w tym przede wszystkim jej sporą niedorzeczność. Historia Manany bowiem jest strasznie dziwna. Takie same są też jej relacje z bliskimi. Główna bohaterka w pewnym momencie po prostu porzuca rodzinę, by oddać się swojej pasji – kończeniu powieści, którą kobieta w sekrecie pisała latami, ale ponieważ znajomy wspierający ten proces twórczy uświadamia ją w przekonaniu, iż jej książka może być arcydziełem, ta decyduje się wywrócić swoje życie do góry nogami. Porzuceni mąż i dzieci uważają całą sytuacją za absurdalną, traktując zachowanie prowodyrki całego zamieszania w kategoriach fanaberii i wariactwa. Manana zaś coraz bardziej zatraca się w swojej pasji, tracąc kontakt nie tylko z tym, co robiła dawniej, ale też z rzeczywistością wokół niej. Można by rzec, iż “Groźna Matka” to takie “Mother!” Aronofsky’ego bez megalomańskich treści, dużo bardziej skupione i formalnie zachowawcze. Ta aura dziwności, która spowija debiut Any Urushadze niczym gęsta, jesienna mgła, dając efekt przenikania się w perypetiach Manany jawy i snu, pobawiona jest trochę wyrazistości. Zamiast budować napięcie – raczej usypia. Bo jeśli traktować ten film jako opowieść ku przestrodze o skutkach obsesyjnego samozatracenia się w jakimś marzeniu, ostrzeżenie płynące z “Groźnej Matki” wybrzmiewa zdecydowanie zbyt delikatnie.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.