W kinie: Irina (WFF)

irina

 

IRINA
Warszawski Festiwal Filmowy’18
reż. Nadejda Koseva

moja ocena: 7/10

 

“Irina” to błyskotliwe kino społeczne z Bułgarii i największe odkrycie Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Bułgarska rodzina Kiepskich. Całe domostwo na głowie wiecznie sfrustrowanej i zmęczonej Iriny, która utrzymuje bezużytecznego męża-piwosza (przydaje się tylko do wydobywania nielegalnego węgla) i roztrzepaną siostrę, z którą mężczyzna od czasu do czasu ją zdradza. Gdy Irina pracuje, oni przynajmniej zajmują się jej małym synkiem. Kobieta jednak traci pracę i tym samym środki do życia, ale to nie koniec nieszczęść. Małżonek ulega wypadkowi i zostaje kaleką. Irina znajduje jedno wyjście z sytuacji – decyduje się zostać surogatką dla bogatej rodziny z miasta. Jeszcze nigdy patologiczna rodzina nie była tak rozkoszna, jak ta w filmie debiutującej Nadejdy Kosevej, ale reżyserce z Bułgarii nie chodzi o opowiadanie dramatu z festiwalem biedy. Ma bowiem wiele ciepła i zrozumienia wobec swoich bohaterów, których relacje ukazuje jako burzę nieoczywistych uczuć. Nawet poprawa rodzinnej sytuacji ekonomicznej nie uspokaja emocji bliskich tytułowej bohaterki. Gdy w życiu Iriny pojawia się bezdzietne małżeństwo i zatrudnia ją do roli surogatki, bułgarska produkcja zaczyna uwypuklać najważniejszy swój przekaz – feministyczny. W filmie mamy silne kobiety i słabych mężczyzn. Jedna króluje w rodzinie, która nie ma praktycznie nic, ale posiada wiele. W drugiej rządzi ta, która ma wszytko, ale nie to, czego pragnie najbardziej. Ciche porozumienie tych bohaterek doprowadzali do najbardziej chwytającego za serce momentu filmu. Zagrana koncertowo przez Martinę Apostolovą Irina to fascynująca bohaterka, wybitnie napisane postać. Narzeka na własny los, ale nigdy nie traci swojej duchowej siły. Nie załamuje się pod wpływem kryzysów i wątpliwości, choć niejednego przygniótłby taki ciężar odpowiedzialności, jaki spada na jej kruche barki. Jest piękna w swoim rozgoryczeniu i wewnętrznym rozdarciu. Wszystkie rozterki przeżywa się razem z Iriną. To tak mądrze i świetnie napisany film, że bez względu na to, jakie decyzje podejmie w nim główna bohaterka, wydaje się, że będą one dobre i słuszne. Bułgarska kinematografia “Iriną” po raz kolejny udowadnia, że należy zwracać uwagę na to, co filmowo dzieje się w tym kraju. By nie przegapić takich perełek jak niegdyś “Ave”, “Lekcja” czy teraz film Kosevej.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.