W kinie: 53 wojny

53wojny

 

53 WOJNY
polska premiera: 19.10.2018
reż. Ewa Bukowska

moja ocena: 1.5/10

 

Polskie kino nie umie w takie bohaterki. Oj, strasznie nie umie. Niedawno oglądałam “Her Smell” i dzięki temu utwierdziłam się mocniej w przekonaniu, jak żałosnym filmem są “53 Wojny”. O amerykańskiej produkcji będzie wkrótce, więc teraz skupmy się na tej polskiej. Sytuacja wyjściowa jest taka: Ewa Bukowska wzięła na warsztat wspomnieniową książkę żony Wojciecha Jagielskiego i chciała pokazać z kobiecej perspektywy doświadczenie współegzystowania w związku z wojennym korespondentem, który kocha swoją niebezpieczną pracę chyba nawet nieco bardziej niż małżonkę. Ona zaś czeka w domu na telefon o śmierci swojego partnera w jakiejś Abchazji czy innym Afganistanie, odchodząc od zmysłów. Nie może zająć się niczym innym, bo ma przeczucie, że właśnie w tej chwili gdzieś wykrwawia się jej ukochany. Ma to przeczucie 24 godziny na dobę. Magdalena Popławska gra tu, jakby przedawkowała kofeinę i jeszcze zażyła trochę extasy. Reżyserka w ogóle nie kontroluje jej ekstremalnej ekspresji i nawet nie dostrzega, jak kiczowata i żenująca staje się ta rola. W konwulsjach i paranoi Popławskiej-Anki ginie esencja tej historii. W ogóle nie miałam wrażenia, że zbliżam się do poznania emocji wyjściowej postaci (czyli tej inspirowanej osobą żony Jagielskiego), ale że raczej oglądam karygodnie przeszarżowany spektakl histerii i obłędu pacjentki szpitala psychiatrycznego, która jakimś cudem się z niego wydostała i teraz chodzi po ulicach. Ostatni akt z żołnierzami to kolejne, totalnie niepotrzebne kuriozum. Podskórnie czułam, że nawet niewłaściwie i obraźliwe. Bukowska przekonała mnie tylko do tego, że absolutnie nie ma pojęcia o problemach, o których zrobiła film i schowała się za plecami swojej aktorki, która bez racjonalnego feedbacku zagrała, co zagrała.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.