W kinie: The Kindness of Strangers (Berlinale)

kindness

 

THE KINDNESS OF STRANGERS
Berlinale 2019
reż. Lone Scherfig

moja ocena: 4/10

 

Awful Feel good movie. Zupełnie oderwany od burzliwej codzienności współczesnego świata, w którym Lone Scherfig przypomina, jak ważna jest empatia i życzliwość wobec drugiego człowieka. Skandynawska reżyserka powraca do fabularnego szkieletu “Włoskiego dla początkujących” – powstałego wg wytycznych manifestu Dogmy filmu o grupie nieznajomych, których losy w filmie nieustannie się przeplatają. Tak samo jest w przypadku “The Kindness of Strangers”, choć by sprostać gustom najróżniejszych widowni i stać się prostym filmem środka zrezygnowano z formalnych eksperymentów. Dostaliśmy więc cukierkowy hymn na cześć ludzkiej życzliwości, który ma widza przytulić, pocieszyć, odbudować wiarę w człowieczeństwo i przekonać, że nie istnieje żadna przeszkoda w życiu, której nie da się pokonać. With a little help of some friends… Zima w Nowym Jorku może być mroźna i nieprzyjemna, ale Clara (Zoe Kazan) – młoda matka uciekająca z dwójką dzieci przed mężem sadystą (i policjantem) – przekona się, iż w ludzkich sercach tli się dobro i ciepło dla potrzebującego. Jej ścieżki skrzyżują się z samotną pielęgniarką, po godzinach dobrą Samarytanką Alice (Andrea Riseborough), próbującym odzyskać kontrolę nad własnym życiem Marciem (Tahar Rahim), życiowym rozbitkiem Jeffem (Caleb Landry Jones) i prawnikiem o gołębim sercu Johnem Peterem (Jay Baruchel). Show im wszystkim kradnie jednakowoż Bill Nighy jako Timofey – właściciel i ozdoba kiczowatej, rosyjskiej restauracji schowanej na Manhattanie, gdzie każdy, kto tylko potrzebuje, znajdzie porcję kawioru dla siebie. Bytyjski aktor zawsze rzuci jakimś zabawnym tekstem, wejdzie swoim partnerom w słowo, pozostając szlachetnym, dobrotliwym, starszym panem. Gdybyście zapomnieli, Nighy miał już podobną rolę w “Love Actually”. Scherfig popisała się tu nie lada umiętnością. Może nie do końca potrafi zaproponować sensowny ciąg przyczynowo-skutkowy, nie zajmuje się logiką decyzji swoich bohaterów. Nie zamierza bruździć sobie samej w tym idealnym świecie, w którym zawsze na jednego egoistę przypada jeden człowiek z ogromnym poczuciem empatii (i zwykle spotykasz ich obok siebie), ale wyciśnie ona z widza ostatnią łzę, nim dojdze do tego oczywistego, wymuszonego happy endu.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.