W kinie: Destroyer

destroyer

 

DESTROYER
OFF Camera 2019
reż. Karyn Kusama

moja ocena: 4/10

 

To niby taki posępny thriller o odrobinę skandynawskiej proweniencji, w którym bardziej niż bieżące śledztwo liczą się stare grzechy z przeszłości, które – jak wiadomo – mają długie cienie i z którymi rozliczyć musi się główna bohaterka, by jakoś tam pogodzić się z własnym życiem. To upadła policjantka o sponiewieranej przez charakteryzację twarzy Nicole Kidman. Nie dość, że musi ona skutecznie wystawić rachunek krzywd dawnym ziomkom z przestępczego świata (działała bowiem pod przykrywką, co nie zakończyło się happy endem i triumfem sprawiedliwości), to jeszcze boryka się z dużo bardziej teraźniejszymi problemami rodzinnymi, które generuje jej zbuntowana, nastoletnia córka. W tej wielowątkowej fabule nie zagrało ze sobą tyle rzeczy, że “Destroyer” staje się filmem kuriozalnie śmiesznym (a ma być całkowicie poważnym, lekko nawet feminizującym kinem gatunkowym). Postacie wyglądają, jakby wspólnie napisali je Danielle Steel i Harlan Coben na kacu po konkretnej imprezie. Fabuła chciałaby rozsadzać schemat mrocznego kryminału psychologiczną głębią i podskórnymi emocjami, targającymi bohaterami, ale jest po prostu rozkosznie wręcz komiczna, więc ciężko traktować ją serio. “Destroyer” może jedynie stanowić perwersyjną fantazję, jak być może faktycznie wyglądałaby Nicole Kidman, gdyby tak często nie odwiedzała chirurgów plastycznych i magików od medycyny estetycznej. Cóż, zawsze coś.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.