W kinie: Lillian (Cannes)

lillian

 

LILLIAN
Festival de Cannes 2019 / Quinzaine des Réalisateurs
reż. Andreas Horvath

moja ocena: 6.5/10

 

Sygnowana nazwiskiem Ulricha Seidla jako producenta “Lillian” to ekstremalne kino drogi z jedną bohaterką. Rosjanką z nieważną, amerykańską wizą, która rozczarowana Ameryką postanawia wrócić do domu. Precyzyjniej – przejść na nogach z Nowego Jorku do Rosji przez Cieśninę Beringa. Spojrzała bowiem na mapę i dostrzegła tę drogę jako najbardziej odpowiednią właśnie dla niej. W jej długiej, wycieńczającej wędrówce przebija się nie tylko nastrojowe, szlachetne slow cinema o melancholijnej tęsknocie za domem z nutą survivalu, ale też Wendersowa fascynacja Ameryką wielkich przestrzeni i małych ludzi egzystujących obok majestatycznie rozciągających się po horyzont pól, lasów, gór i rzek (zapierające dech w piersiach zdjęcia!). W podróży Lillian zawiera się też delikatnie Mekasowski esej o Ameryce, jej różnorodności, malowniczości, perspektywach i niebezpieczeństwach. Oglądanych z perspektywy emigranta z Europy Wschodniej, blaknącego i znikającego w majestacie kontynentu, przyrody, odległości i przestrzeni. W tytułową rolę wcieliła się polska aktorka Patrycja Płanik, która choć nie wypowiada w filmie praktycznie ani słowa, mówi i wyraża sobą dokładnie tyle, ile powinna.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.