W kinie: Liberte (Cannes)

liberte

 

LIBERTE
Festival de Cannes 2019
reż. Albert Serra

moja ocena: 4.5/10

 

Podczas gdy publika i media okrzyknęły najbardziej kontrowersyjnym filmem w Cannes nawalony pornograficzną cielesnością obraz Kechiche’a, zdecydowanie dużo mocniej i mądrzej erotyką posługiwało się “Liberte” Alberta Serry. W leśnej głuszy daleko od paryskiego zgiełku i szlacheckich konwenansów pod osłoną nocy spotyka się śmietanka francuskiej arystokracji i jej zagraniczni wspólnicy. Nie mają zamiaru uskuteczniać politycznej intrygi, choć gorący, XVIII-wieczny kontekst epoki mógłby to sugerować. Ta polana, ten las, ta noc to miejsce spektakularnej orgi przedstawicieli klasy wyższej. Oddaje się ona – przez około 2 godziny filmu – najróżniejszym sprośnościom, sadomasochistycznym praktykom, seksualnym upokorzeniem, czerpiąc z tego niewymowną przyjemność. Serra obserwuje to wszystko z zaskakującym spokojem. Nastrój tego filmu, na przekór uprawianym w nim bezeceństwom, jest wyciszony i liryczny. Nikt, a już na pewno Katalończyk po drugiej stronie kamery, nie ekscytuje się obecną na ekranie perwersją. Zachęca bowiem ona do osobliwej kontemplacji i konfrontacji – z nigdy nie wskazaną w filmie bezpośrednio – jakąś ideą filozoficzną. Zadumą nad libertariańskimi wartościami, definiowaniem pojęcia wolności w jej najbardziej totalnej odsłonie, równości i sprawiedliwości, jaka towarzyszy uczestnikom leśnej orgii. Dla niektórych to będzie wizjonerstwo i sztuka najwyższych lotów, dla innych niestrawna, kostiumowa papka, sztuczna i ordynarnie popaprana. Przyznam się szczerze, że sama stoję gdzieś pomiędzy.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.