W kinie: O Que Arde (Cannes)

firewill

 

O QUE ARDE
Festival de Cannes 2019
reż. Oliver Laxe

moja ocena: 6.5/10

 

Od brutalnego zderzenia natury z ludzką aktywnością zaczyna swój nowy film Oliver Laxe. Wieczorową porą, otulone mgłą drzewa taranują buldożery. Przyroda galicyjskiej prowincji nieustannie wchodzi w konfrontację z człowiekiem – zdaje się mówić reżyser. W jej efekcie – dosłownie – czasem płoną lasy. Za jedno z takich podpaleń odpowiada Amador, który po odsiadce w więzieniu wraca w rodzinne strony. Tu nikt na niego nie czeka. Nawet starą matkę zaskakuje pojawienie się syna, ale czule przyjmuje mężczyznę pod swój dach. Na odludziu, w ciszy drzew, w bardzo skromnym gospodarstwie Amador może wieść pustelnicze, spokojne życie. Sporadyczne kontakty z niegdysiejszymi sąsiadami, złośliwe żarty w stronę mężczyzny, nerwowe szepty związane z jego występkiem mówią raczej o tym, jak wielką zagadką pozostaje Amador i motywy jego działań, aniżeli stanowią przejaw strachu i obaw. Laxe poprzez oniryczną atmosferę gęstych niedopowiedzeń, ultra naturalistyczne spojrzenie na wiejską Galicję, niepokojące wyciszenie zamkniętego w sobie bohatera, aż w końcu profetyczny tytuł filmu buduje jego głęboko przeszywające napięcie. Odnoszące się zarówno do przeszłości, jak i tego, co może nadejść. I tylko ten wyobcowany, milczący Amador wydaje się całkowicie pogodzony z losem. Bez względu na to, czy przyjdzie mu odgrywać rolę marnotrawnego syna powracającego z trudem na łono lokalnej wspólnoty czy jej kozła ofiarnego. Laxe kręcił swój film w stronach, gdzie mieszkają jego dziadkowie, współpracując z amatorami zamieszkującymi tę okolicę. Zawdzięczamy temu magnetyczny realizm i fascynującą surowość spojrzenia na małomiasteczkowy wszechświat, z czego wyłania się poetycka refleksja o ambiwalentnej naturze świata i człowieka. Płonących najintensywniej zwłaszcza w ogniu, którego nie da się łatwo opanować i szybko zmierzyć się z jego skutkami.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.