W kinie: Rocketman

rocketman

 

ROCKETMAN
polska premiera: 7.06.2019
reż. Dexter Fletcher

moja ocena: 6/10

 

“Rocketman” leży półkę wyżej (sporo wyżej) niż arcy nudne “Bohemian Rapsody”, które było nie tylko irytująco schematycznym biophiciem, ale też ewidentnie nie umiało sobie poradzić z niejednoznaczną biografią swojego bohatera. Dexter Fletcher nie popełnił przynajmniej tego pierwszego błędu. Barwna historia jednej z najbardziej niezwykłych gwiazd światowego popu w “Rocketman” przyjmuje postać efekciarskiego widowiska, przyjemnie kiczowatego wodewilu zaaranżowanego z iście barokowym rozmachem. Oczywiście odnosi się do konkretnych epizodów z życia (zwłaszcza wczesnych jego etapów) Eltona Johna, ale traktuje je raczej jako pretekst, by pokazać więcej kolorów, kostiumów, okularów, świecidełek. By móc zaśpiewać na ekranie jak najwięcej piosenek (niekoniecznie zaprzątając sobie głowę chronologią ich powstawania) i wykonać jeszcze więcej energetycznych sekwencji tanecznych. Oraz by to wszystko harmonijnie wpisywało się w filmową, musicalową formułę. W takich realiach doskonale odnalazł się Taron Egerton, który nie tylko prezentuje tu imponującą charyzmę sceniczną, ale przede wszystkim nie odtwarza postaci, ale ją dość autorsko interpretuje. Bezkonfliktowo wtłacza ją w konkretną, gatunkową konwencję, która dodatkowo szalenie pasuje do kogoś takiego jak Elton John. Niby bywa dramatycznie, odwyk i trudne dzieciństwo bez miłości to smutne rzeczy, ale to jednak rozrywka. W najczystszej, bombastycznej i też trochę infantylnej postaci. Idzie ten film drogą – zwłaszcza scenariuszowo w przypadku paru wątków – na skróty. Często brakuje mu odwagi, by być mniej bajką, a bardziej pełnokrwistą, nawet jeśli bardzo kolorową opowieścią o poszukiwaniu miłości, samozatraceniu, upadku i odrodzeniu, męskiej przyjaźni. Ale mają tu tego Egertona – autentycznego, kapitalnego showmana godnego postaci kalibru Eltona Johna, który tą rolą wystrzelił się w absolutny kosmos.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.