W kinie: Anna

annalb

 

ANNA
polska premiera: 28.06.2019
reż. Luc Besson

moja ocena: 4.5/10

 

“Anna” stanowi kolejne ogniwo w filmowych fantazjach Luca Bessona, wariację jego ukochanej heroiny – (super)bohaterki pełnej sprzeczności. Silnej, ale kruchej. Ekstremalnie kobiecej, ale z twardym, męskim charakterem. Czasy się zmieniają, ale nie zmienia się francuski reżyser. Dlatego tradycyjnie traktuje Annę (Sasha Luss) z typową dla siebie mieszanką szowinizmu i fascynacji jej kobiecością. Więcej tu zachwytu nad słowiańską urodą dziewczyny niż sugerowaną fabularnie jej wyjątkową inteligencją i perfekcyjnym wyszkoleniem wojskowym. W końcu przecież najskuteczniejszą bronią Anny okazują się jej wdzięki, dzięki którym uwodzi mężczyzn stojących po różnych stronach barykady w gorącym okresie politycznych przemian lat 90. Besson nie czuje się dobrze w schemacie klasycznego kina szpiegowskiego. Nie korzysta z historycznego kontekstu, po który sięgnął. Nie potrafi wciągnąć w intrygę widza. Nie wie nawet, co zrobić, by zgrabnie ją poprowadzić. Odtwórcy męskich ról nie mają w tym filmie nic do zagrania, a to przecież Luke Evans i Cillian Murphy! Poza Anną jedyną postacią, której wyhodowano jakieś scenariuszowe korzenie jest grana przez Helen Mirren Olga. Mam też mieszane uczucia co do Sashy Luss, która na ekranie na pewno efektownie wygląda, w scenach akcji prezentuje się nienagannie jakby akrobatyka z nożami czy pistoletem nie różniła się niczym od spacerów po wybiegu w Mediolanie, ale tam, gdzie trzeba pokazać jakieś emocje (np. wątki romansowe), jest sztywna jak manekin na wystawie H&M.

 

Odpowiedź do artykułu “W kinie: Anna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.