W kinie: Ang Hupa (NH)

anghupa

 

ANG HUPA
19. MFF Nowe Horyzonty
reż. Lav Diaz

moja ocena: 5.5/10

 

Mroczna, dystopijna wizja świata niedalekiej przyszłości posłużyła filipińskiemu mistrzowi najdłuższych form filmowych, Lavowi Diazowi, do drobiazgowego przeglądu różnorodnych postaw i zachowań charakterystycznych dla totalitarnych reżimów rządzonych za pomocą terroru i strachu. Ferdinand Marcos nie żyje od ponad 40 lat, ale jego duch dalej nawiedza Filipiny. W rozgrywającym się w latach 30. tego wieku “Ang Hupa” otrzymuje imię i twarz Nirvano Navarro (Joel Lamangan) – bezwzględnego dyktatora, który kreuje się na sługę ludu, ale w rzeczywistości jest otoczonym szczelnym kordonem ochronnym szaleńcem dzierżącym jednoosobowo ster władzy, który krwawo rozprawia się z politycznymi przeciwnikami. Z lubością ich torturuje, a w końcu zabija, poćwiartowanymi kawałkami ludzkich ciał karmiąc swoje aligatory. Diaz przygląda się Navarro z niechęcią i politowaniem, pochylając się wielokrotnie nad jego słabą psychiką, egoizmem, obłąkaniem. Lidera państwa w ryzach trzymają jego najbliższe współpracowniczki organizujące aparat represji, dbając o jego kondycję i samopoczucie oraz wypełniając wszystkie rozkazy. To one osobiście wykonują za wodza wyroki śmierci i ścigają nielicznych opozycjonistów. Jednym z nich jest Hook (Piolo Pascual), ukrywający się pod osłoną nocy w opuszczonych, miejskich przestrzeniach, wspierany przez garstkę oddanych sprawie pobratymców szykuje się na tę jedyną szansę, gdy będzie mógł przeprowadzić udany zamach na dyktatora. Opór tej grupy wydaje się smutny i daremny. Jest ona zbyt mało liczna, nie działa z wielkim impetem, łatwo traci kolejne ogniwa w straciu z władzą. Obraz tej filipińskiej beznadziei z przyszłości dopełnia historia Hammy (Shaina Magdayao) – niegdyś nauczycielki, teraz ekskluzywnej prostytutki o nazwie Model 37, borykającej się z problemami z pamięcią. Na historyczną amnezję cierpi jednak cały naród – tę wielokrotnie powtarzaną w swoim kinie refleksję Diaz personifikuje tym razem pod postacią psycholożki dr Jean Hadoro (Pinky Amador), która leczy Hammy i doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że niepamięć to zdecydowanie poważniejsza i powszechniajsza choroba niż dziesiątkujące ludność epidemie groźnych wirusów.

Filipiny w tym filmie pogrążone są w mroku – dosłownie, bo w wyniku wulkanicznej erupcji słońce przestało świecić nad tą częścią Azji. Często pada deszcz, ale nie ma on oczyszczających właściwości. W “Ang Hupa” – dziele dość krótkim, jak na standardy Diaza (ok. 4,5h) – jak w soczewce odbijają się wielkość i mankamenty jego kina. Nie ma drugiego twórcy tak oddanego sprawom swojej ojczyzny, pochylającego się nad jej problemami w szerokiej, epickiej perspektywie. Potrafiącym opowiadać o nich powoli, wnikliwie i szczegółowo, a jednocześnie sugestywnie i przejmująco. Lav Diaz odrzucając dorodziejstwa nawet najprostszych filmowych narzędzi, pozbawia swojego filmu podstawowej jakości. W “Ang Hupa” karykaturalnie wypada stylizacja na kino sci-fi, uosabiane przez kontrolujące dowody tożsamości drony i wspomnienie o sex cyborgach. Często nie ma też poważniejszego uzasadnienia dla rozwlekania wątków poszczególnych bohaterów, które można tłumaczyć tylko i wyłączenie alergią filipińskiego reżysera na sztukę montażu, a przecież przykłady “Kobiety, która odeszła” (Złoty Lew w Wenecji) czy “Z tego, co było, po tym, co było” (Złoty Lampart w Locarno) udowadniają, że długa forma może być najwłaściwszą, jeśli towarzyszą jej doniosłe i przemawiające uniwersalnym językiem treści.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.