W kinie: Zabierz mnie w jakieś miłe miejsce (NH)

takemesom

 

ZABIERZ MNIE W JAKIEŚ MIŁE MIEJSCE
19. MFF Nowe Horyzonty
reż. Ena Sendijarević

moja ocena: 7/10

 

Urodzona w Bośni, ale od wielu żyjąca w Holandii Ena Sendijarević pochyla się nad chyba bardzo bliskim sobie tematem poczucia przynależności – do miejsca i ludzi – oraz trudną relacją z własnymi korzeniami. Podobnie jak reżyserka dwie ojczyzny posiada jej bohaterka Alma (Sara Luna Zorić). Na Bałkanach się urodziła, tam pozostał jej ojciec, którego młoda kobieta jedzie odwiedzić, ale wychowała się w Holandii, z którą też raczej – poza paszportem – niewiele ją łączy. Po przyjeździe do Bośni po latach spotyka kuzyna Emira, który nie okazuje szczególnego zainteresowania przyjazdem krewnej. W przeciwieństwie do jego kumpla Denisa – ten bowiem szybko wdaje się z Almą w namiętny flirt. Dziewczyna nie traci jednak z oczu celu, jakim jest wizyta u chorego ojca. Musi się jedynie dostać do prowincjonalnego szpitala, w którym ten się znajduje. “Zabierz mnie w jakieś miłe miejsce” ładnie komponuje się w znany z amerykańskiego kina niezależnego koncept inicjacyjnego kina drogi, ale wychodzi ono poza proste klisze. Sendijarević imponuje niezwykłą dbałością o kolorystykę zamkniętych w proporcjach 4:3, kreskówkowych kadrach, które choć pozornie monotonne nigdy nie są statyczne i pozbawione życia. Perypetie Almy mają słodko-gorzki posmak. Z jednej strony, nie obcy jest im podszyty groteską, sarkastyczny, ale szalenie lekki humor, z drugiej – przeszywająca melancholia zagubionej w Europie migrantki, szukającej swojego miejsca na ziemi. Z tej perspektywy Bośnia, jaką oglądamy w filmie, ze swoim sztucznych śniegiem, przystojnymi, charakternymi chłopcami, kiczowatymi dancingami ma niewiele wspólnego z polityczną rzeczywistością tego kraju. To raczej śniony na jawie sen o dawnej, utraconej ojczyźnie, z którą – być może na zawsze – utraciło się już kontakt.

Film Sendijarević to także błyskotliwie feministyczne kino. Z umiejscowioną na pierwszym planie niby nie do końca obecną duchem bohaterką, której zakupiona specjalnie na ten wyjazd błękitna sukienka ma czasem więcej wyrazistości niż jej stoicki wyraz twarzy, ale obdarzoną niesamowitą mocą sprawczą. Zadziorą, uwodzicielką, autsajderką, melancholiczką, uciekinierką – postacią żywcem wyjętą z INACZEJ NIŻ W RAJU Jarmuscha i paru innych indie klasów, która poradzi sobie z każdą sytuacją “w trasie”. Tylko czy odnajdzie w jej trakcie to, czego szuka, to już zupełnie inna kwestia.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.