W kinie: Honey Boy (AFF)

honeyboy

 

HONEY BOY
10. American Film Festival
reż. Alma Har’el

moja ocena: 6.5/10

 

Shia LaBeouf rozlicza się z własną przeszłością – okresem, gdy stawiał pierwsze kroki w show biznesie, w czym cały czas towarzyszył mu ojciec. Daleki od ciepłego i sympatycznego wzora rodzica z kina familijnego. Życie 22-letniego Otisa (Lucas Hedges) toczy się na planach filmowych. Wciela się w kolejne role, przymierza nowe kostiumy, zmienia scenografie. I robi to już od blisko dekady. Teraz jest sam, ale gdy był dzieciakiem (Noah Jupe) w tej drodze na aktorski szczyt towarzyszył mu ojciec (Shia LaBeouf). Facet z przeszłością, niegdyś alkoholik i narkoman, skazany na więzienie za próbę gwałtu na matce Otisa. Opieka nad synem to praca Jamesa, za którą dostaje od dziecka wynagrodzenie. Jednak nie dlatego ich relacja znacznie odbiega od rodzinnych standardów. Mężczyzna motywuje chłopca z finezją sadystycznego pułkownika z najcięższej jednostki wojskowej. Nie okazuje mu ojcowskiej troski i miłości. Nie spędza z nim czasu wolnego na prostych rozrywkach. Za często traktuje go jak równego sobie, pozwalając palić papierosy i będąc z nim do bólu szczerym. Nic dziwnego, że w końcu dorosły Otis sam kończy w ośrodku odwykowym, uzależniony od alkoholu i ze zdiagnozowanymi zaburzeniami psychicznymi przez sąd zostaje zmuszony do tego, by skonfrontować się z demonami przeszłości i znaleźć spokój w teraźniejszości.

“Honey Boy” jest filmem brutalnie i ekshibicjonistycznie szczerym w opisywaniu patologicznej relacji ojca i syna, która dla tego drugiego okazała się finalnie dużo bardziej toksyczna i trująca niż przetaczający się regularnie przez krwioobieg alkohol. Mimo to nie ma w nim tendencji do osądu czy dramatycznych rozliczeń – to raczej forma terapeutycznej spowiedzi, sposób na przepracowanie traumy. Czegoś jednak tej opowieści brakuje. Choć widać, że jest osobista, nie czuję w niej tej intymności i emocjonalności, które poruszyłyby u mnie czulsze struny. Obraz często bywa rozedrgany, co daje ciekawy efekt, jakby komuś drżała ręka i uginały się nogi, bo właśnie taki ciężar ma dla niego ta historia, ale znów to za mało, bym odczuła takie samo katharsis jak Shia LaBeouf, gdy zakończyły się zdjęcia go tego filmu.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.