W kinie: Bombshell

bombshell

 

BOMBSHELL
polska premiera: 17.01.2020
reż. Jay Roach

moja ocena: 5.5/10

 

Cenię ten film za próbę uchwycenia mechanizmów szowinistycznego i wyjątkowo patologicznego środowiska pracy w możliwie najbardziej wielopłaszczyznowy sposób. A trzeba przyznać, że zarządzana przez Rogera Ailesa (John Lithgow) republikańska telewizja Fox News stanowiła tego modelowy wręcz przykład. I to próbę miejscami całkiem udaną, choć też narracyjnie niezbyt wyszukaną, bo oto śledzimy trzy bohaterki, które symbolizują różne sposoby radzenia sobie z molestowaniem i seksualizacją własnej osoby w swoim miejscu pracy. Dwie z tych historii mają swoją genezę w autentycznych losach prominentnych dziennikarek amerykańskich – Megyn Kelly (Charlize Theron) i Gretchen Carlson (Nicole Kidman). Trzecia zaś, niejaka Kayla (Margot Robbie), stanowi wypadkową plotek i legend krążących Ailesa dotyczących jego karygodnych, obrzydliwych zachowań względem swoich najatrakcyjniejszych podwładnych. Ten sam zabieg zastosowano też w “The Loudest Voice” – serialu HBO, gdzie dokładnie prześwietlono postać magnata medialnego, pokazując go jako geniusza, wizjonera, ale też zboczeńca i okropnego megalomana. Człowieka, który na zawsze zmienił obraz amerykańskich, a może i światowych mediów. “Bombshell” ma zupełnie inaczej porozkładane akcenty. Sięga niby po podobne wątki, ale wydźwięk filmu jest zupełnie inny. Stara się on pokazać toksyczne kulisy z Fox News (mimo że opowiada o tym case’ie bardzo szczegółowo) jako uniwersalną opowieść o fatalnym i zróżnicowanym położeniu osób, które w miejscu pracy dotyka problem nadużywania władzy, dyskryminacji ze względu na płeć, mobbingu i molestowania. Trochę karkołomny to pomysł, bo Fox News za Ailesa to wyjątkowy przypadek, gdzie nigdy nie ukrywano, dlaczego prezenterki są tak ładne i ubrane w krótkie, obcisłe spódnice. Uprzedmiotowienie kobiet przez stację krytykowano w środowisku dziennikarskim i w dobie mediów społecznościowych nie było to specjalną tajemnicą. Tymczasem większość przykładów molestowania nie jest raczej tak “widowiskowa”, oczywista i nie odbywa się przy włączonych kamerach. O tym twórcy “Bombshell” ewidentnie zapominają, bawiąc się w publicystyczny uniwersalizm i odpowiadając na społeczne zapotrzebowanie w wytykaniu dyskryminacyjnych patologii. Z technicznych spraw, to całkowicie nie rozumiem też, dlaczego twórcy nie potrafili się zdecydować, czy kopiują krnąbrny, ironiczny ton filmów Adama McKaya, czy idą w stronę poważnego kina dramatycznego. Te mające uchodzić za komediowe wstawki, zwracanie się aktorów bezpośrednio do kamery są wyjątkowo koszmarne, wybijają narrację z właściwego rytmu i dowodzą słabości Jaya Roacha – raczej wyrobnika niż wirtuoza reżyserii. Nie potrafił on nawet sensownie poprowadzić aktorek. Posągowa Theron, która zdobyła za rolę Kelly nominację do Oscara, wydaje mi się strasznie sztuczna. To raczej dobre naśladownictwo, a nie porywające aktorstwo. Totalnie też nie wierzę Margot Robbie jako naiwnej karierowiczce, której postać powinna mieć najbardziej dramatyczne konotacje, a w ogóle mnie nie obeszła. Taki to chyba niestety urok produkcji o kobietach robionych przez mężczyzn, którzy patrzą i interpretują te delikatne kwestie przez pryzmat swojej męskiej wrażliwości, nie zawsze może dobrze je rozumiejąc.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.