W kinie: Zabij to i wyjedź z tego miasta (Berlinale)

zabijto

 

ZABIJ TO I WYJEDŹ Z TEGO MIASTA
Berlinale 2020
reż. Mariusz Wilczyński

moja ocena: 6/10

 

Jedyny, w pełni polski akcent w berlińskich sekcjach konkursowych znalazł się w debiutującym w tym roku na festiwalu Encounters. Odpowiedź na canneńskie Un Certain Regard na Berlinale ma być nie tylko selekcją kina bardziej eksperymentalnego i nowatorskiego, ale też platformą dyskusji dla twórców i widzów o filmowych formach, języku kina czy jego granicach. Tak przynajmniej sobie to wymyślił nowy dyrektor Berlinale, Carlo Chatrian. I w te jego założenia doskonale wpisuje się produkcja Mariusza Wilczyńskiego. Pełna wizualnych cytatów z polskiej szkoły animacji, wybitnie osobista w tonie. Autor poświęcił “Zabij to i wyjedź z tego miasta” kilkanaście lat swojego życia, dlatego pośmiertnie w jego filmie powracają głosy Andrzeja Wajdy czy Tadeusza Nalepy, potęgując nastrój minorowej nostalgii, gdyby żałoba po stracie matki nie była najbardziej smutnym kontekstem dla tego filmu. Przepracowując własne traumy i ból, Wilczyński zaprasza widza w poetycką podróż po własnych wspomnieniach utkanych z przebłysków absurdalnej, PRL-owskiej rzeczywistości, wariacji na temat bliskiej jego sercu, brzydkiej i zadymionej Łodzi, mozaikowo pojawiających się postaci – tych rzeczywistych, które były obecne w życiu reżysera, ale też symboli, funkcjonujących w artystycznym umyśle. Dużo w filmie pojawia się kobiet, które z różnych powodów twórcy wyryły się w pamięci, a na które ten patrzy z ciekawej perspektywy. Zapamiętał ich opryskliwość, zaczepne usposobienie, specyficzne maniery. Nie idealizuje nawet osoby swojej matki, nie podkoloryzowuje też sytuacji między nimi, która u schyłku życia kobiety odznaczała się wyraźnym deficytem synowej troski. W nadmiarze w filmie i w wyjątkowo egzaltowanej formie pojawia się natomiast sam autor, którego osobistą wizję w pewnych momentach można by nawet posądzić o lekko megalomańską. “Zabij to i wyjedź z tego miasta” to nie tylko wymagająca, mało estetyczna względem popkulturowych kanonów kina animowanego kreska, ale też filmowy labirynt, po którym nie da się podróżować bez pełnego rozumienia polskiego języka i lokalnej kultury, dlatego to dzieło, mogące być zupełnie inaczej odbierane przez widza zagranicznego i rodaków Wilczyńskiego. Dla każdego bez wyjątku będzie to jednak film o wielkich ambicjach, hermetyczny i po prostu niełatwy w odbiorze.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.