W kinie: Berlin Alexanderplatz (Berlinale)

berlinalex

 

BERLIN ALEXANDERPLATZ
Berlinale 2020
reż. Burhan Qurbani

moja ocena: 6/10

 

Kiedy ponad 40 lat temu Rainer Werner Fassbinder podjął się ekranizacji “Berlin Alexanderplatz”, był już nie tylko ikoną i uznanym filmowcem o niekwestionowanym talencie i dorobku, ale też dokonał tego na tyle znakomicie, by – jak na tamte czasy – stworzyć w obrębie ograniczeń produkcji telewizyjnych dzieło wyjątkowe. Nawet porównując je do współczesnych, wyśrubowanych standardów serialowych, “Berlin Alexanderplatz” Fassbindera imponuje artystyczną wizją i fabularną kunsztownością. Zresztą wyjęty z kart powieści Alfreda Döblina Franz Biberkopf jest trochę takim typem bohatera stworzonym dla niemieckiego mistrza. Człowiek obciążony bagażem burzliwej przeszłości i wieczny poszukiwacz okazji, by wybrać w końcu właściwą drogę życiową, który okazuje przeklętym przez fatum nieszczęśnikiem schyłku Republiki Weimarskiej. Po co więc ponownie adaptować literacki tekst, który doczekał się adekwatnej ekranizacji i to przez filmowego wizjonera? Gdyby Burhan Qurbani miał na to świeży pomysł, osadził akcję fabuły w czasach współczesnych i w nich szukał nowych znaczeń i przesłania, ale też powieść wykorzystał tylko jako fundament dla czegoś, co przemówi tu i teraz. Reżyser najwyraźniej nie potrafił tego dobrze zrobić. W centrum swojej historii stawia imigranta z Afryki, szukającego na obcej ziemi lepszego życia. Frances (Welket Bungué) nim stanie się czarną panterą berlińskiego półświatka, przejdzie wiele ciężkich prób, w sumie typowych dla przybyszów z biednych krajów. Jego losy zbyt mocno są zbieżne z tymi Franza Biberkopfa. Zlewają się w papkę przypowieści o uniwersalnych właściwościach, co pokazuje, że Qurbani od początku nie miał specjalnego pomysłu, jak zakorzenić tekst powieści we współczesnych kontekstach, a przede wszystkim, jaki zrobić z tego dobry użytek. Nie potrafił ograć teraźniejszości, ani bardziej twórczo podejść do społecznych niuansów i problemów przecież nie tylko Niemiec, ale też całej Europy.

Nowa wersja “Berlin Alexanderplatz” posiada też narracyjną dynamikę typową dla produkcji serialowych z charakterystycznymi dla nich zawieszeniami akcji w ważnych, kulminacyjnych momentach. Nawet podział filmu na rozdziały sugeruje inspirację serialową formułą. Historia Qurbaniego ma niezłe tempo, ogląda się ją całkiem dobrze, ale pasowałaby bardziej na platformę streamingową niż festiwalowy konkurs. Naprawdę niedaleko “Berlin Alexander Platz” do “Berlińskich Psów” z Netflixa.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.