W kinie: There Is No Evil (Berlinale)

thereisnoevil

 

THERE IS NO EVIL
Berlinale 2020
reż. Mohammad Rasoulof

moja ocena: 7.5/10

 

Irańskie “There is no Evil” wjechało na Berlinale niemalże na białym koniu, by uratować bardzo przeciętną w tym roku konkursową selekcję festiwalu. Złoty Niedźwiedź dla filmu Mohammada Rasoulofa – po prostu nie mogło być w tym roku innego rozstrzygnięcia. Zwycięstwo w Berlinie to nie pierwszy, międzynarodowy sukces irańskiego reżysera. W 2017 roku Rasoulof wyjechał z Cannes z głównym wyróżnieniem w sekcji Un Certain Regard. W dramacie “Uczciwy Człowiek” zderzył niezależność jednostki z mechanizmami autorytarnego państwa. Twórca wrócił do kraju, został aresztowany i skazany na rok więzienia, zakazano mu opuszczać Iran, ale przede wszystkim zabroniono dożywotnio robić filmy. Mohammad Rasoulof podzielił los Jafara Panahiego. Także pod tym względem, że nie miał zamiaru porzucać reżyserskiego krzesła. Jeśli w Irańczyku tliła się jakaś złość, niezgoda na to, co go spotkało, wykorzystał je w najlepszy z możliwych sposób. Stworzył monumentalne dzieło filmowe, sprzeciwiające się państwowej opresji oraz opowiadające się po stronie człowieka. Głównym tematem “There is no Evil” jest kara śmierci w Iranie. Jak pokazują bowiem statystyki niezależnych mediów, w ojczyźnie Rasoulofa takich wyroków na osobę wykonuje się najwięcej na świecie. Na film składają się cztery, teoretycznie niezależne od siebie nowele, z innymi wątkami i innymi bohaterami, ale razem bezkolizyjnie łączące się w fabułę przenikliwą i wielowymiarową. Można traktować każdą z części jako odbrębny epizod, ale tylko razem tworzoną one obraz kompletny. W dodatku dość zaczepny. Nie chodzi w nim zawsze o uwypuklanie okrutnych, moralnych wyborów, ale postawienie bohaterów i widzów przed dylematem, co by zrobili w tej sytuacji. “There is no Evil” to kino głęboko zaangażowane w swoją sprawę i jeszcze mocniej angażujące każdego, kto jest ogląda.

Samej kary śmierci Rasoulof nie rozpatruje w kategoriach sprawiedliwości i słuszności, bo ważniejszy w “There is no Evil” jest kontekst. Chodzi o państwo, które surowo i bezwzględnie egzekwując procedury i prawo, odbierając wolność wyboru, zatruwa społeczną tkankę, niszczy ludzkie życiorysy i dehumanizuje swoje instytucje. Zło niekoniecznie czynią źli ludzie – podkreśla w każdej historii reżyser, ale każda jednostkowa decyzja może mieć fatalne skutki dla całego mikroświata, w którym te osoby funkcjonują. W “There is no Evil” nie ma łatwych sytuacji, prostych dylematów i niestety też szczęśliwych zakończeń.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.