POFF: Si le vent tombe

lotnisko

 

SI LE VENT TOMBE
Black Nights Film Festival 2020
reż. Nora Martirosyan

moja ocena: 7/10

 

Lokalne, małe lotnisko na styku najgorętszej granicy na obrzeżach Europy urasta w debiutanckim filmie Nory Martirosyan do rangi wielkiego symbolu wartości, o które walczą mieszkańcy Górskiego Karabachu. “Si le vent tombe” wędruje po festiwalach ze stemplem Cannes 2020, na który armeńsko-francuska produkcja sobie w pełni zasłużyła. Formalnie Republika Arcach należy do Azerbejdżanu, w praktyce zaś w regionie Górskiego Karabachu funkcjonuje sobie małe, niepodległe państwo, którego istnienia nie uznaje żaden kraj na świecie. Do mediów raz na jakiś czas przebijają się jedynie obrazy militarnych starć Armenii i Azerbejdżanu na tych terenach, których współczesna historia rozpoczęła się jeszcze pod koniec lat 80. i trwa literalnie do dnia dzisiejszego. Najnowszy rozdział ormiańsko-azerskiej rywalizacji o kawałek górzystego terytorium oglądaliśmy od września tego roku. Walki chwilowo ustały dopiero po podpisaniu wątłego porozumienia pod czujnym okiem władz w Moskwie. W “Si le vent tombe” mieszkańcy Górskiego Karabachu próbują przekonać przybysza z zewnątrz, że miejsce, którego nie uznaje międzynarodowa społeczność, to normalne państwo zamieszkiwane przez zwyczajnych ludzi. Tym człowiekiem jest audytor z Francji, którego raport ma pomóc lokalnej sprawie – uruchomieniu lotniska w Stepanakercie. Alain (Grégoire Colin) jest skrupulatnym urzędnikiem. Z mapą precyzyjnie sprawdzi lokalizację, z obsługą przetestuje urządzenia w wieży kontroli lotów. Nie umkną mu nawet braki w zabezpieczeniach terenu, dzięki którym niemalże codziennie po zamkniętym obszarze lotniska spaceruje sobie mieszkający niedaleko chłopiec. Jednak w zderzeniu z mieszkańcami Górskiego Karabachu, ludźmi życzliwymi, uczuciowymi i oddanymi swojej sprawie, mięknie nawet serce Francuza. Realizując swoje obowiązki, kibicuje pomyślnemu otwarciu lotniska i przyjmuje optykę tutejszych Ormian.

Dla społeczności nieistniejącej na mapach republiki lądujące samoloty stanowiłyby nagrodę za ich wieloletnie walki o godność, wolność i suwerenność, a funkcjonujące lotnisko przybliżałoby do uznania ich państwowości w oczach świata. W Górskim Karabachu mieszka ponad 100 tysięcy ludzi, działają tu szkoły i szpitale, odbywają się demokratyczne wybory, ale z prawnego punktu widzenia tego kraju nie ma. Nora Martirosyan dostrzegła absurd sytuacji, w której skromne, międzynarodowe lotnisko może zadecydować o losie całej wspólnoty i stanowić namacalny dowód jej istnienia, czego mieszkańcy ormiańsko-azerskiego pogranicza potrzebują jak powietrza. “Si le vent tombe” opowiada tę historię w subtelny sposób, prezentuje głęboko humanistyczne spojrzenie na trudny temat, nie inicjuje polityczno-publicystycznych kontrowersji, opowiada się po stronie ludzi, rozumiejąc ich upór i determinację.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.