W kinie: Palm Springs

palmsprings

 

PALM SPRINGS
polska premiera: 26.02.2021
reż. Max Barbakow

moja ocena: 6.5/10

 

Okolice Palm Springs – wakacyjnej enklawy Kalifornii położonej na pustynnym terenie doliny Coachella i osaczonej przez kilka górskich masywów – stają się scenerią dla niecodziennego romansu (i całkiem sympatycznego rom-comu) o kochankach uwięzionych… w pętli czasowej. Nyles (Andy Samberg) wraz z dziewczyną przyjeżdża na wesele jej krewnych. Dziwne, bo zważywszy na okoliczności, nie szykuje się na szampańską zabawę w gorącym słońcu. W tej konkretnej ceremonii ślubnej bierze bowiem udział ciągle i bez końca. Dlatego nie przykłada się do weselnej etykiety, nie interesują go goście, młoda para, czy choćby jego partnerka. Facet utknął w tym konkretnym miejscu w czasoprzestrzeni. Cokolwiek się nie wydarzy on wie, że nazajutrz wróci do tego przeklętego Palm Springs, obudzi się w tym samym łóżku, spotka tych samych ludzi i uczestniczyć będzie niezmiennie w weselnej celebrze zupełnie obojętnej mu pary. I tylko on w tym gronie będzie świadomy śmiertelnie nudnej i nieprzerywalnej powtarzalności zdarzeń. Niespodziewanie pewnego razu coś się zmienia – w czasową pętlę zostaje wciągnięta Sara (Cristin Milioti), siostra panny młodej. Dziewczyna oczywiście nie będzie dowierzać, w co się wpakowała. Podejmie desperackie próby, by wyrwać się z tego wariactwa. Swój gniew skieruje też w stronę Nylesa, obwiniając go za to, że się w tym położeniu znalazła. W końcu między tą dwójką nawiąże się ta nić porozumienia dwojga samotnych rozbitków na bezludnej wyspie, którzy – jak obiecuje hasło na plakacie – “żyjąc tak, jakby jutra nie było”, będą szukać normalności w nienormalnej sytuacji i zbliżą się do siebie. Nawet takie związki mają jednak swoje drugie, zapętlone dno.

O “Palm Springs” zrobiło się głośno po zeszłorocznym festiwalu w Sundance. Film Maxa Barbakowa za rekordowe prawie 20 mln dolarów zakupił serwis streamingowy Hulu. Kwota zawrotna, ale też dość zrozumiała. Zapłacono za doskonale rozrywkowy produkt – szaloną i całkiem pomysłową komedię romantyczną, w której narracyjnej lekkości towarzyszy nuta anarchistycznej energii. W dobrym momencie potrafi także zrobić się poważnie, ale nie sentymentalnie. Skutecznie na “Palm Springs” można zapomnieć, że twórcy tej fabuły po prostu bardzo kreatywnie i przebojowo przepracowali schemat kultowego “Dnia Świstaka” Harolda Ramisa. Dowodząc również tego, że pewne komediowe schematy nigdy się nie zestarzeją, a podkradzione z finezją fajnie mogą zyskać drugie życie.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.