W kinie: Obiecująca Młoda Kobieta

prywoman

 

OBIECUJĄCA MŁODA KOBIETA
polska premiera: 5.03.2021
reż. Emerald Fennell

moja ocena: 7.5/10

 

Jeśli szukać filmu idealnie wpisującego w najbardziej teraźniejsze konteksty, punktujący paradoksy i patologie współczesności przebojowo, odważnie i charakternie, to debiut Emerald Fennell na tym polu jest w pełni satysfakcjonującym osiągnięciem. “Obiecująca Młoda Kobieta” to feministyczny thriller, dla urozmaicenia fabuły nie stroniący od humoru charakterystycznego dla smoliście czarnej komedii, ale też poważnej satyry społecznej, która w swoich oskarżeniach nie bierze jeńców. Kultura gwałtu i powszedni seksizm jeszcze nigdy nie miały tak brawurowego krytyka jak bohaterka grana przez Carey Mulligan. Ta rola uczyniła z Brytyjki jedną z faworytek w aktualnie trwającym sezonie nagród, z Oscarami włącznie. Gdy Cassandra Thomas przywdziewa kiczowaty strój seksownej pielęgniarki, dokonując finałowego aktu swojej krucjaty, kojarzy się z tymi wszystkimi superbohaterkami z komiksowych uniwersów. Za dnia normalnych dziewczyn, dla których nałożenie przebrania stanowi symboliczne przejście, obudzenie swoich wyjątkowych mocy. Od niego rozpoczyna się proces naprawiania świata.

Ale naprawianie świata w wykonaniu Cassandry Thomas wygląda raczej mało efektownie. Kobieta tuła się po barach, udając odurzoną (i stereotypową) “pannę w opałach”, która staje się celem dla męskich drapieżców wieczorową porą polujących na takie łatwe ofiary. Oni to robią dla własnej przyjemności i zabawy, a ona daje im soczystą nauczkę. Ta misja bohaterki ma swoją poważną genezę. Wychodzi z potrzeby przepracowania osobistej traumy i walki, by niegdyś z premedytacją zignorowana systemowo i kulturowo tragedia, która ją dotknęła, się nie powtórzyła. Koszt tej aktywności Cassandra ponosi każdego dnia, pracując w małej kawiarni zamiast robiąc lekarską karierę – jako niegdyś obiecująca i zdolna studentka medycyny oraz rezygnując z własnego życia towarzyskiego. Anonimowe bohaterstwo kosztuje.

Wartki, wręcz szalony rytm narracji kina zemsty sugeruje, by “Obiecującą Młodą Kobietę” uczynić daleką krewną “Kill Billa”. To podobnie prowokacyjna fabuła, ale zupełnie nie tak ekscentryczna. Cassandra nie jest żadnym symbolem, ani tym bardziej komiksowym charakterem. To mścicielka z krwi i kości, a jednocześnie nieoczywista heroina, której korzenie tkwią w kinie Russa Meyera i postaciach kreowanych w latach 70. przez niezapomnianą Pam Grier. Sprowadzanie filmu Fennell jedynie do feministycznego przesłania byłoby jednak dla niego krzywdzące. Choć reżyserka nie zawsze panuje nad patchworkową strukturą w kwestii gatunków, doskonale czuje, jak ważne dla tego typu opowieści są bodźcie wzrokowe i słuchowe. Stąd tak staranna i efektowna paleta barw oraz perfekcyjna ścieżka dźwiękowa. Wybór Carey Mulligan do tej roli, drobnej kobiety o wymownej mimice twarzy, to doskonała decyzja castingowa. Mam wrażenie, że jej bohaterka z każdą kolejną lekcją udzielaną mężczyznom, a tym bardziej wcielaniu w życiu kolejnych odsłon swojego planu zemsty zamiast odnajdywać małe katharsis, bierze na swoje barki jeszcze większy ciężar, co zdaje się nieuchronnie prowadzić ją na tę prostą drogę do zatracenia.

Za “Obiecującą Młodą Kobietą” stoją Amerykanie i Brytyjczycy. Pomimo swojej efektownej formy, to kino dość nieskomplikowane. Natomiast jest w nim coś przewrotnego, niewygodnego, surowego, co nie pozwala jednoznacznie zakwalifikować go w poczet mainstreamowych filmów na ważny, słuszny temat, które kochają te wszystkie komitety i akademie, przyznające za Oceanem najważniejsze nagrody sezonu. Dzieło Fennell nie przedstawia prostych rozwiązań, nie daje łatwych odpowiedzi, nie koi i nie uspokaja sumień. Wystawienie rachunków krzywd ma swoją cenę, a ta zemsta, co najlepiej smakuje podana na zimno, potrafi mieć bardzo cierpki smak.

 

Odpowiedź do artykułu “W kinie: Obiecująca Młoda Kobieta

  1. Krzysiek

    [moja recenzja] Promising Young Woman [reż. Emerald Fennell (2021)]
    Zemsta kobiety przyjmuje różne formy – może jako kelnerka napluć facetowi do kawy, a może odciąć mu fiuta nożycami… Filmowy zwiastun myli widza – myślałem, że będę miał do czynienia z wystylizowanym (stroje i look bohaterki przede wszystkim) kinem zemsty (spod znaku rape & revenge), ale ten obraz jest czymś więcej, posiada różne tonacje i różnie rozkłada akcenty, nie tylko chodzi o to, że kobieta daje facetom łupnia, ale (w nie standardowy sposób) podejmuje ważny temat – seksualne przestępstwa i brak zrozumienia dla ich ofiar (znamy to ‘przecież sama się o to prosiła, była wyzywająco ubrana’). To coś więcej niż kino rozrywkowe (mimo że można odbierać je w ten sposób), zwraca uwagę także na głębszy problem (wykorzystanie seksualne). Reżyserka sprawnie balansuje na styku dramatu, thrillera, komedii (satyry). W każdym z tych gatunków doskonale się porusza. Swą atrakcyjnością (dla oka) nie przysłania treściowego ciężaru. Cassandrę (imię nieprzypadkowe – obcowanie z nią źle wróży, mimochodem dowiadujemy się o zaledwie wspomnianej bliźniaczej ciąży – taki mały, też chyba, choć nie ma znaczenia dla fabuły, celowy odnośnik do księżniczki-wieszczki) poznajemy, gdy w trzy dupy nawalona słania się na kanapie w nocym klubie. Jest idealnym łupem dla każdego napalonego kolesia, gość ją wyrywa i zabiera do swego mieszkania, tam, po kolejnych drinkach, zaczyna się do niej, nie zważając na jej protesty, dobierać, nagle panna trzeźwieje (wcale nie jest pijana), dobitnie już powtarza słowa, którymi się opierała: ‘Hey. I Said What Are You Doing?’, w następnej scenie idzie o świcie przez ulice z krwią na rękach, jedną zjadając hot-doga (gdy kolesie na budowie komentują jej prezencję, zabija ich samym wzrokiem). Na początek widz otrzymuje ledwie sygnały nt. motywów działania Cassandry, skąpe strzępy informacji, dopiero wraz z rozwojem akcji dowiadujemy się o traumatycznym wydarzeniu z przeszłości. Wiemy już, że fabuła ma wymiar dobrze zaplanowanej intrygi. Fenell mówi o (w filmie konkretnej, wcale nie tak oczywistej) krzywdzie kobiecej i robi to z przytupem, pod sztafażem kina gatunków. Co więcej, sprawcami gwałtów nie czyni tylko ordynarnych bydlaków, ale daje do zrozumienia, że prowodyrami mogą być ‘niewinni’ młodzieńcy z dobrych domów, Cassie mówi: ‘Sometimes gentlemen are the worst’. Uczy facetów, gdzie leżą granice pomiędzy zainteresowaniem a molestowaniem, między komplementem a napastowaniem. Finał to kolejny mocny punkt tego filmu, reżyserka gra na oczekiwaniach – i emocjach – widzów. Wreszcie, jak się mówi ‘last but not least’, Carrey Mulligan – aktorka wspina się na wyżyny aktorstwa (może to przesada, ale gra na bardzo wielu nutach), jej postać jest seksowna i słodka, kiedy trzeba bezbronna, wreszcie pewna siebie, ale zawsze cierpi z powodu traumy, bez niej nie wyobrażam sobie sukcesu – w moim własnym muzeum wyobraźni, tego filmu. Ma on charakter z miejsca kultowy (potencjał na taki właśnie film w przyszłości). Więc, facet, uważaj – zemsta przyjdzie po latach, kiedy nie będziesz się jej spodziewał, jakaś socjopatka, ale z powodem, skopie ci dupę. Debiut reżyserski Emerald Fennel jest więcej niż udany, więc czekam na to, co zaproponuje (zrobi i powie) w przyszości, przez ten film na pewno zwróciła na siebie, pewnie nie tylko moją, uwagę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.