W kinie: Ich bin dein Mensch (Berlinale)

imyourman

 

ICH BIN DEIN MENSCH
Berlinale 2021
reż. Maria Schrader

moja ocena: 6/10

 

Fundamentalne pytanie o to, czym jest współcześnie szczęście zadaje Maria Schrader w “Ich bin dein Mensch”, gdzie humanoid o aparycji Dana Stevensa na podstawie zindywidualizowanego algorytmu ma okazać się idealnym partnerem dla badaczki z Muzeum Pergamońskiego, Almy (Maren Eggert – nagrodzona Srebrnym Niedźwiedziem na Berlinale). Choć niemiecki film ślizga się po powierzchni crowd-pleaserowego romcomu, potrafi tu i ówdzie odjechać ze schematu, czasem autentycznie bawiąc, innym razem prowokować do poważniejszej, filozoficznej refleksji. To też wielki sukces Dana Stevensa – w berlińskiej wersji karykaturalnie zdubbingowanego, ale nawet Schrader miała docenić Brytyjczyka i powiedzieć, że niewielu jest aktorów z takim dystansem i humorem, dzięki czemu doskonale mogą robić z siebie na planie idotę. Stevens popisał się tu rewelacyjnymi umiejętnościami komicznymi. Przystojny i bardzo ludzki robot o imieniu Tom został zaprogramowany tak, by być w pełni kompatybilnym ze swoją partnerką. Ma być po prostu jej mężczyzną ze snów. I zapewne w przypadku wielu kobiet taki towarzysz mógłby zaspokoić wiele ich potrzeb i chętnie przyjęłyby go pod swój dach. Codziennie zatroszczyłby się o pyszne śniadanie, idealny porządek w mieszkaniu, a nawet relaksującą kąpiel w płatkach róż i szampanie po ciężkim dniu pracy. Te fukcjonalności Toma nie imponują jednak Almie, która nie potrafi zapomnieć o iluzji, jaką tworzy związek z takim partnerem. Może potrafi on prawidłowo odpowiedzieć na każde pytanie, zaimponować niesamowitą inteligencją i umiejętnościami w najbardziej odpowiednim momencie, nie ma własnych potrzeb, za to spełni każdą tej drugiej osoby – czy akceptując kogoś takiego u swojego boku, decydujemy się na życie w kłamstwie? Czy Tom stanowi ożywiony substytut lekarstwa na samotność? A może wprost przeciwnie – to rozwiązanie przyszłości, skierowane do coraz bardziej zabieganych, zapracowanych osób (nie przez przypadek bohaterka filmu to oddana swojej pracy, wiecznie zajęta badaczka starożytnych kultur)? Związek z Tomem ma bowiem jeszcze jedną zaletę. Usuwa z romantycznej relacji to, co w niej najtrudniejsze i najbardziej wymagające – kłótnie, kompromisy, różnice zdań i oczekiwań.

“Ich bin dein Mensch” stawia dużo pytań, wiele dość oczywistych, ale co w tym filmie najbardziej wartościowe, nie krytykuje on, ani nie gloryfikuje, zdobyczy nowoczesnej cybernetyki. Skupia się na relacji tychże osiągnieć z żywym człowiekiem, którego reakcji ostatecznie nie przewidzi żaden algorytm. Słodko-gorzki finał historii Almy pokazuje, jak te motywacje mogą być niejednoznaczne i głęboko zakorzenione we wnętrzu, w pamięci, wspomnieniach, doświadczeniach. Być może technologia zapewni egzystencjalną równowagę, ale czy u każdego bezwarunkowo i na zawsze – to już zupełnie inna sprawa. Jak to wszystko ze sobą pogodzić, nauka jeszcze tego problemu nie rozwiązała.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.